Den 12. mann (2017)
Zaczynam dochodzić do wniosku, że w czasach, kiedy filmy w setkach, tysiącach są na wyciągnięcie ręki, porządnie wykonana filmowa robota nie jest przez widzów doceniania. Bo w natłoku bodźców szuka się jedynie tego, co się wyróżnia, co zapada w pamięci, bo jest wyjątkowe. Solidność jest synonimem nijakości, czyli czegoś, o czym szybko się zapomni. Jakby samo zapominanie też było dowodem na słabość dzieła. Sam nie raz z podobnego argumentu korzystałem. A jednak solidność nie jest niczym złym. Dobrze wykonany film jest właśnie dobry, nawet jeśli nie jest przez to wyjątkowym. Przekonałem się o tym oglądając "Dwunastego człowieka". Choć zapewne nie doceniłbym go w pełni, gdybym niedawno nie obejrzał "Siły przetrwania".
Oba filmy opowiadają o tym samym - o przetrwaniu jednostki w ekstremalnych warunkach. Oba bazują na wydarzeniach, które miały miejsce naprawdę. Oba też nie silą się na oryginalność. W obu przypadkach twórcy korzystali z gotowych szablonów budowania postaci, prowadzenia narracji, tworzenia napięć i zwrotów akcji. Jednak w przypadku "Siły przetrwania" efektem takiego działania była nudna i niewiarygodna historyjka. "Dwunasty człowiek" tymczasem nie przytłoczył historii topornym korzystaniem z rutynowych narracyjnych rozwiązań. I pomimo tego, że od pierwszej sceny wiadomo jest, jak się snuta opowieść skończy, to jednak reżyser potrafił przykuć uwagę. Uczynił to sprawnie operując filmowymi kliszami. Wykorzystuje je, by nadać opowiadanej historii narracyjnej klarowności: skupia się na najważniejszych wydarzeniach, przy jednoczesnym utrzymywaniu iluzji intymności jednostkowego dramatu o przekraczaniu granic ludzkiej możliwości.
"Dwunasty człowiek" wydobywa niezwykłość historii Jana Baalsruda: jego niesamowitej woli przetrwania, nieprawdopodobnego szczęścia, które pozwalało mu wydostać się z sytuacji pozornie bez wyjścia, niewiarygodnych zwrotów akcji, których żaden scenarzysta nie ważyłby się wymyślić, uznając je za zbyt naciągane i wydumane. Czyni to poprzez doskonałe współdziałanie wszystkich elementów składowych filmu. Jednak z osoba żaden z nich nie jest szczególnie interesujący - ani aktorstwo, ani scenariusz, ani zdjęcia. Nawet niektóre formalne zabawy nie wykraczają poza to, co oczywiste i ograne. W tym przypadku całość jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko sumą części składowych.
Ocena: 6
Oba filmy opowiadają o tym samym - o przetrwaniu jednostki w ekstremalnych warunkach. Oba bazują na wydarzeniach, które miały miejsce naprawdę. Oba też nie silą się na oryginalność. W obu przypadkach twórcy korzystali z gotowych szablonów budowania postaci, prowadzenia narracji, tworzenia napięć i zwrotów akcji. Jednak w przypadku "Siły przetrwania" efektem takiego działania była nudna i niewiarygodna historyjka. "Dwunasty człowiek" tymczasem nie przytłoczył historii topornym korzystaniem z rutynowych narracyjnych rozwiązań. I pomimo tego, że od pierwszej sceny wiadomo jest, jak się snuta opowieść skończy, to jednak reżyser potrafił przykuć uwagę. Uczynił to sprawnie operując filmowymi kliszami. Wykorzystuje je, by nadać opowiadanej historii narracyjnej klarowności: skupia się na najważniejszych wydarzeniach, przy jednoczesnym utrzymywaniu iluzji intymności jednostkowego dramatu o przekraczaniu granic ludzkiej możliwości.
"Dwunasty człowiek" wydobywa niezwykłość historii Jana Baalsruda: jego niesamowitej woli przetrwania, nieprawdopodobnego szczęścia, które pozwalało mu wydostać się z sytuacji pozornie bez wyjścia, niewiarygodnych zwrotów akcji, których żaden scenarzysta nie ważyłby się wymyślić, uznając je za zbyt naciągane i wydumane. Czyni to poprzez doskonałe współdziałanie wszystkich elementów składowych filmu. Jednak z osoba żaden z nich nie jest szczególnie interesujący - ani aktorstwo, ani scenariusz, ani zdjęcia. Nawet niektóre formalne zabawy nie wykraczają poza to, co oczywiste i ograne. W tym przypadku całość jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko sumą części składowych.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz