The Kill Team (2019)
Dan Krauss wraca tu do historii, którą już raz opowiedział. Wtedy był to dokument, tym razem wybrał formę filmu fabularnego. Niewiele to pomogło. Powiedziałbym nawet, że jest jeszcze gorzej. W dokumencie przynajmniej udało się uchwycić pewną systemową mentalność nacisku grupy, która sprawiła, że proceder zabijania cywilów w Afganistanie przez amerykańśkich żołnierzy mógł trwać w najlepsze.
Podobnie jak w dokumencie Krauss skupił się na postaci młodego, naiwnego chłopaka, który zaciągnął się do wojska marząc o bohaterskiej obronie ojczyzny. Na miejscu okazało się jednak, że wojna wygląda inaczej. Chłopak mimo to usilnie stara się wyróżniać. Jednak do pewnych rzeczy nie jest gotowy. A właśnie one są dokonywane przez jego towarzyszy broni za namową ich sierżanta.
Niestety ten wątek w dokumencie irytował mnie najbardziej i fabuła nic w tym zakresie nie zmieniła. Wciąż nie rozumiem, dlaczego jego historia tak bardzo zaciekawiła Kraussa, że poświęcił mu dwa filmy. Nie mam dla tej postaci joty współczucia. Nie był zmuszony iść na wojnę, poszedł na nią z własnej i nieprzymuszonej woli i zdziwił się, że nie jest to gra dżentelmenów w tenisa.
Przy tamtym filmie napisałem: Facet zachował się jak kibic Polonii, który wszedł obwieszony symbolami swojej drużyny do baru pełnego pijanych kibiców Legii, a potem dziwi się, że dostał łomot. A czego się chłopak spodziewał? Manier rodem z Wersalu? Nie. Naiwność wcale nie jest urocza. Naiwność może być zbrodnią. I teraz mogę te słowa powtórzyć. Krauss nie potrafił uczynić z postaci interesującego bohatera. Co gorsza, cały film zbudowany jest na ckliwych kliszach, w których nie ma nawet miejsca na solidny dramat psychologiczny. Zmienia to już irytującą historię w łzawą, głupią papkę. Narracyjne jest to kino fatalne, niestety dobrze zrealizowane. Niestety, bo podnosi to moją końcową ocenę.
Ocena: 5
Podobnie jak w dokumencie Krauss skupił się na postaci młodego, naiwnego chłopaka, który zaciągnął się do wojska marząc o bohaterskiej obronie ojczyzny. Na miejscu okazało się jednak, że wojna wygląda inaczej. Chłopak mimo to usilnie stara się wyróżniać. Jednak do pewnych rzeczy nie jest gotowy. A właśnie one są dokonywane przez jego towarzyszy broni za namową ich sierżanta.
Niestety ten wątek w dokumencie irytował mnie najbardziej i fabuła nic w tym zakresie nie zmieniła. Wciąż nie rozumiem, dlaczego jego historia tak bardzo zaciekawiła Kraussa, że poświęcił mu dwa filmy. Nie mam dla tej postaci joty współczucia. Nie był zmuszony iść na wojnę, poszedł na nią z własnej i nieprzymuszonej woli i zdziwił się, że nie jest to gra dżentelmenów w tenisa.
Przy tamtym filmie napisałem: Facet zachował się jak kibic Polonii, który wszedł obwieszony symbolami swojej drużyny do baru pełnego pijanych kibiców Legii, a potem dziwi się, że dostał łomot. A czego się chłopak spodziewał? Manier rodem z Wersalu? Nie. Naiwność wcale nie jest urocza. Naiwność może być zbrodnią. I teraz mogę te słowa powtórzyć. Krauss nie potrafił uczynić z postaci interesującego bohatera. Co gorsza, cały film zbudowany jest na ckliwych kliszach, w których nie ma nawet miejsca na solidny dramat psychologiczny. Zmienia to już irytującą historię w łzawą, głupią papkę. Narracyjne jest to kino fatalne, niestety dobrze zrealizowane. Niestety, bo podnosi to moją końcową ocenę.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz