Seriale 2020
Bridgertonowie (sezon 1)
Ocena: 6 Muszę powiedzieć, że cieszy mnie nowy trend związany z produkcjami kostiumowymi. Seriale takie jak ten czy "Wielka" oraz filmy typu "Emma." porzucają klasyczne podejście do gatunku i świeżo, bez kompleksów, z dużą kreatywnością podchodzą do osadzonych w dawnych czasach opowieści. Jednak w przypadku "Bridgertonów" twórcy posunęli się trochę za daleko. Serial jest straszliwie landrynkowy. Jego kolorystyka i frywolność spłycają tematy, jakie są w nim poruszane. W efekcie niemal żadna z postaci nie jest ciekawa narracyjnie. Wyjątkiem była Lady Featherington, która startowała z pozycji pośmiewiska, a jednak w świetnej kreacji Polly Walker stała się jedyną osobą, w której ujrzałem prawdę o życiu w świecie, w którym pozycja społeczna jest wszystkim.
Stewardesa (sezon 1)
Ocena: 7 Po dwunastu latach grania tej samej postaci aktorowi trudno jest się uwolnić od swojego wizerunku. Jedni próbują odciąć się od niego radykalnie. Inni stawiają na ewolucję. Kaley Cuoco należy do tej drugiej grupy. Jej bohaterka jest bowiem tą samą postacią, którą grała w "Teorii wielkiego podrywu": córka tatusia o skłonności do nadużywania alkoholu i posiadania licznych przelotnych romansów. Tam widzieliśmy zabawne i urocze spojrzenie na taką bohaterkę, w "Stewardesie" akcenty zostały inaczej rozłożony, zmieniając postać w mroczną i mocno przez życie pokiereszowaną. Choć w obu przypadka perypetie, w jakie się wplątuje, są dla widza zabawne. A sam serial? Nie jest to nic więcej niż łatwostrawna pulpa. Została jednak dobrze przyrządzona. Dlatego też film mnie wciągnął, postacie zaciekawiły. Ten serial to lekka rozrywka, która nie ma ambicji bycia czymś więcej. Chyba od czasu pierwszego sezony "Sposoby na morderstwo" nie widziałem równie udanej wariacji tego typu serialu. Niestety atrakcyjność tamtego szybko zbladła. Obawiam się, że z drugim sezonem "Stewardesy" może być podobnie.
Wojownik (sezon 2)
Ocena: 7
Lekkie rozczarowanie. Twórcy niestety zrezygnowali z niemal wszystkiego, za co tak bardzo spodobał mi się pierwszy sezon. Nie ma już campowego klimatu, sucharów i absurdalnych scen akcji. Kompletnie pominięto fajny pomysł ze zmianą języka przy zmianie perspektywy. Drugi sezon "Wojownika" to już klasyczny serial o osobistych perypetiach osób znajdujących się we wrzącym kotle konfliktów rasowych, klasowych, ekonomicznych i politycznych). To wciąż solidna pozycja, ale nie ma już swojego własnego charakterystycznego klimatu.
Archer: Danger Island
Ocena: 7
Odnoszę wrażenie, że twórcom "Archera" przydałaby się świeża krew. Ten sezon jest zabawny, pomysłowy, pełen komediowych momentów i scen akcji. Kanibale i naziści to ciekawa kombinacja. Jednak nie ma w tym owej dynamiki i szaleństwa, jakimi tryskały pierwsze sezony. Wszystko jest w porządku, dokładnie takie, jakie powinno być. Ale w przypadku tak długo realizowanego serialu to już nie wystarcza. Nie ma w tym sezonie niczego, co mówiłoby: warto po niego sięgnąć, zamiast powtórzyć sobie któryś z zabawniejszych wcześniejszych sezonów.
Utopia
Ocena: 6
Cóż, zupełnie nie dziwi mnie fakt, że Amazon skasował serial po pierwszym sezonie. Serial cierpi na częstą ostatnio przypadłość polegającą na skupianie wysiłków na budowaniu świata, zamiast na bohaterach i ich przygodach. Cały czas więc dostajemy nowe cegiełki poszerzające naszą wiedzę na temat spisków, intryg i apokaliptycznych planów. Bohaterowie jednak zamiast być barwnymi, ekscentrycznymi postaciami, których perypetie powinny być zabawne, straszne, fascynujące, są rozgotowanymi kluchami, których losy w ogóle mnie nie interesowały. Fajnych scen było tu jak na lekarstwo, a reszta trzymała jedynie poziom średniej krajowej.
Gambit królowej
Ocena: 7
Choć szachów w tym serialu jest całkiem sporo, to jednak w mojej ocenie, nie jest to opowieść o szachistce. Gra jest tylko egzotycznym atrybutem, który ma za zadanie uatrakcyjnić klasyczną opowieść o dziecięcej traumie i radzeniu sobie w życiu dorosłym z bagażem doświadczeń, których nie do końca się rozumie. Opowieść ta została jednak pokazana w ciekawy, sugestywny sposób, a Taylor-Joy raz jeszcze udowadnia, że jest chyba najlepszą aktorką swojego pokolenia (choć ja wolę ją w "Emmie"). Same szachy zostały zaś pokazane lepiej niż w większości filmów o tej grze. Ale wciąż jest to tylko blady cień tego, czym ta gra jest w rzeczywistości. Niewiele jest tu pracy nad strategią, niemal wszystkie partie kończą się zwycięstwem, no i oczywiście wzmacniany jest obraz szachisty jako antyspołecznej jednostki szalonej, a w każdym razie borderline.
Pokój 104 (sezon 4)
Ocena: 6
Po słabym trzecim sezonie, tym razem było dużo lepiej. Oczywiście nie wszystkie odcinki są równie udane, ale kilka pierwszych można spokojnie uznać za należące do grupy najlepszych w całym serialu. Sezonowi dobrze też zrobiła różnorodność tematyczna. Pomieszczenie tym razem stało się inspiracją dla wielu dziwnych, interesujących historii, które nie były powtarzanym w kółko schematem.
Ktoś musi umrzeć
Ocena: 6
Ciekawe spojrzenie na czasy dyktatury Franco. Twórcy serialu na przykładzie jednej rodziny zdołali nakreślić obraz reżimu, w którym odmienność (polityczna, seksualna, a nawet narodowościowa) może być (a najczęściej jest) traktowana jako przestępstwo. Do tego mamy klasyczne telenowelowe poplątanie wątków, co budowało interesującą historię. Dlatego też czuję niedosyt. W tym przypadku trzy niespełna godzinne odcinki to zdecydowanie za mało. Kiedy serial dobiegał końca, nie mogłem w to uwierzyć. Naprawdę liczyłem, że wątki, które mnie najbardziej zainteresowały, będą bardziej rozbudowane.
Des
Ocena: 7
Brytyjskie miniseriale przyzwyczaiły mnie do tego, że poniżej pewnego poziomu przyzwoitości nie schodzą. I "Des" tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Jednak jego siłą są przede wszystkim znakomite kreacje aktorskie. To na nich stoi cały projekt. Kiedy bowiem przyjrzeć się fabule z pewnego dystansu, jasnym staje się, że nie jest ona szczególnie rozbudowana. Faza śledztwa w wielu angielskich kryminałach prezentowana była dużo lepiej. Interakcje policjanta z przestępcą byłyby mało atrakcyjne, gdyby nie aktorzy. Zaś wątek pisarza jest kompletnie zbędny i pojawia się chyba tylko dlatego, że podstawę scenariusza stanowi jego książka i pewnie autor wynegocjował, by był jedną z kluczowych postaci całego projektu.
Julie and the Phantoms (sezon 1)
Ocena: 7
Przyjemne zaskoczenie. Po serial sięgnąłem, ponieważ miałem ochotę na coś niezobowiązującego, co pozwoliłoby mi przyjemnie spędzić czas bez większego zaangażowania. Ku mojemu zdumieniu serial kompletnie mnie wciągnął. Jest naprawdę lekki, miły i przyjemny. Połączenie muzyki i nastoletnich problemów wyszło twórcom doskonale, a bohaterowie są na tyle sympatyczni, że chętnie w ich towarzystwie spędziłem czas. Pomogło również to, że odcinki nie są zbyt długie i że więcej miejsca twórcy poświęcili bohaterom niż budowaniu świata, co jest miłą odmianą.
Suburra (sezon 2)
Ocena: 7
Choć oceniam drugi sezon tak samo jak pierwszy, to jednak sprawił mi on trochę więcej frajdy. Oglądając go miałem skojarzenia z "OZ". Bohaterowie obu seriali są więźniami okoliczności. W "Suburrze" tylko symbolicznie, ale żadna z postaci nie jest zdolna odejść z tego świata i zacząć nowe życie, choć większość z nich marzy wyłącznie o wolności. "Suburrę" i "OZ" łączy też fatalizm. W obu nadzieja jest źródłem porażki. Dopóki bohaterom jej brakuje, dopóty rzeczy jakoś się układają. Kiedy jednak pojawia się uczucie, coś innego wykraczającego poza brutalną realność, wtedy zaczynają się problemy, pojawia ból i cierpienie. To właśnie sprawia, że serial ten mi się wciąż podoba i już ostrzę sobie zęby na część trzecią.
The Boys (sezon 2)
Ocena: 7
Drugi sezon "The Boys" trzyma poziom pierwszego, co jest zarówno dobrą jak i złą wiadomością. Dobrą, bo oznacza, że wciąż fajnie się go ogląda. Złą, bo pierwszy sezon daleki był od ideału i twórcy nie poprawili się w tym zakresie. Wciąż szalonych scen jest tu za mało. Są jak rodzynki w drożdżówce: w każdym odcinku jest absolutne minimum niezbędne do tego, by serial można było nazwać odjechanym, ale nic więcej. Wątek korporacyjny moim zdaniem trochę siadł, a pojawienie się nowej sekty, choć dało kilka fajnych momentów, koniec końców okazuje się być tylko rozstawianiem pionków przed dalszą rozgrywką, którą dopiero zobaczymy. To nieustanne budowanie świata kosztem fabuły czasami bywało trochę męczące.
Lucyfer (sezon 5, część 1)
Ocena: 6
No cóż, szczerze mówiąc, to pierwsze odcinki piątego sezonu stanowią słabe uzasadnienie dla kontynuowania serialu. Wiele pomysłów to bowiem odgrzewanie starych rozwiązań z nowymi postaciami (Michał). Główny wątek miłosny jest taki sobie, a sprawa seryjnego zabójcy zbyt szybko została rozwiązana. Owszem, całość ogląda się bez bólu, ale też nic mnie nie wciągnęło. Jeśli dotrwam do końca serialu, to tylko siłą rozpędu wiedząc, że pozostało już niewiele odcinków.
Drwale
Ocena: 5
Po serial "Drawle" sięgałem z ciekawością. Popkulturowe historie o kolonizacji Ameryki, które docierają do Polski, najczęściej opowiadają o amerykańskiej perspektywie podboju Dzikiego Zachodu w XIX wieku. "Drwale" pokazują coś innego: czasy francuskiej ekspansji kolonialnej pod koniec XVII wieku. To wystarczyło, by pobudzić moją ciekawość. Niestety z każdym kolejnym odcinkiem mój entuzjazm wobec serialu malał. Przeszkadzała mi zbyt duża liczba bohaterów, przez co poszczególne wątki przez brak czasu były opowiadane w sposób skrótowy. Skutkiem tego jest też to, że w zasadzie żadna z postaci nie jest na tyle rozbudowana, by mogła mnie zaciekawić. Jeśli już ktoś zwracał moją uwagę, to nie przez scenariusz a przez grę aktorską. Pod tym względem najefektowniej wypadła Marcia Gay Harden. I naprawdę żałowałem, że granej przez nią postaci nie poświęcono więcej miejsca. Nie wydaje mi się też, by twórcom udało się stworzyć klimat narastającego zagrożenia, niepokojącego odliczania do katastrofy, której zwiastuny widać od pierwszego odcinka, a które wszyscy ignorują zajęci własnymi sprawami. Szkoda, bo temat naprawdę dawał możliwość stworzenia czegoś ciekawego.
Klątwa Ju-on: Początek (sezon 1)
Ocena: 7
Jedno z większych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Po tym, jak na początku roku zobaczyłem strasznie złą nową amerykańską wersję, byłem przekonany, że "Ju-on" powinna trafić na śmietnik. A jednak Japończycy wskrzesili trupa i stworzyli jedną z ciekawszych odsłon liczącej trzy dekady serii. Siłą serialowej "Klątwy" jest nihilistyczny klimat determinizmu. Widzimy ponury świat, w którym złe rzeczy dzieją się na co dzień: morderstwa dzieci, gwałty, przemoc w rodzinie. Na tym tle klątwa nie wyróżnia się. Jest po prostu kolejnym dowodem na to, jak mrocznym i niebezpiecznym miejscem jest świat. Dodatkowy plus mają u mnie twórcy za pomysłowe wykorzystanie noworodka. Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi i będzie utrzymany w podobnym klimacie.
Dom grozy: Miasto Aniołów (sezon 1)
Ocena: 4
Fatalny serial. Odnoszę wrażenie, że nazywanie go "Domem grozy" jest sporym nadużyciem. Niby wątki paranormalne są, a jednak tak, jakby ich nie było. Trudno jest uwierzyć w konflikt Magdy z Santa Muerte, skoro ta druga nic nie robi, a ta pierwsza knuje i tka sieci, ale po pierwszym sezonie wciąż nie sposób zorientować się, o co jej tak naprawdę chodzi. Problemem jest też to, że cały sezon to w zasadzie nic więcej, jak jedna wielka ekspozycja. Twórca ustawia pionki na szachownicy przygotowując się do gry, która dopiero nastąpi. Wolałbym, żeby jednak pionki postawił w pierwszym odcinku, a później zajął się konfliktem. Jedyne, co można pochwalić, to aktorstwo. Niestety trudno mi się było zachwycać czymś, co nie miało pokrycia w opowiadanej historii.
Suburra (sezon 1)
Ocena: 7
Film mi się podobał, więc po serial sięgnąłem z mieszanymi uczuciami. I rzeczywiście jest on inny od kinowego oryginału. Jednak nie znaczy wcale, że jest gorszy. Twórcy dobrze wyczuli, co się sprawdzi w epizodycznej formule. A tym czymś okazało się ciągłe komplikowanie się planów. Po każdym kroku w przód bohaterowie muszą wykonać krok w tył. Sukcesy są przejściowe, podobnie zresztą i porażki. Te ostatnie pełnią swoistą funkcję szczepionek. Jeśli nie zabiją, to wzmacniają tych, którzy je przetrzymają. Podoba mi się zestaw bohaterów. Podoba mi się sposób prowadzenia narracji. Podoba mi się skomplikowana sieć zależności. Pierwszy sezon to dobry start, ale serial ma jeszcze miejsce, by się poprawić.
Will i Grace (sezon 11)
Ocena: 6
Sezon zupełnie niepotrzebny. Większość odcinków jest przyjemna, ale nie ma zbyt wiele naprawdę zabawnych scen do zaoferowania. Droga, którą obierają bohaterowie, średnio do mnie przemawia. Zaś w momentach, kiedy twórcy idą w stronę edukacji i konfrontacji starych wartości z nowymi, jest nawet żenująco. Owszem, miło było znów zobaczyć moich ulubionych bohaterów. Szczerze mówiąc wolę jednak sięgnąć po wczesne sezony, który do dziś mnie bawią, choć znam je na pamięć.
Mrs. America
Ocena: 6
Byłem zaskoczony, kiedy nie zobaczyłem wśród producentów nazwiska Ryana Murphy'ego. "Mrs. America" została zrealizowana według lansowanego przez niego wzorca seriali limitowanych. Polega on na budowaniu wyrazistych bohaterów i opieraniu się na znakomitych kreacjach aktorskich. Sama fabuła ma drugorzędne znaczenie. Można sobie pozwalać na skróty, na brak konsekwentnego prowadzenia wątków, na pozostawianie niektórych tematów w sferze domysłów. "Mrs. America" jest świetna, jeśli chodzi o kreacje aktorskie. Spodobał mi się również pomysł, by różne aspekty dwóch potężnych ruchów ścierających w debacie o prawa kobiet pokazywać przez pryzmat pojedynczych osób. Jednak fascynująca walka o ERA gdzie się rozmywa i szczerze, to ciekawiej temat ten opowiedział John Oliver.
Sprawa idealna (sezon 4)
Ocena: 10
Sezon idealny. No prawie. Ale jego jedyna wada nie jest zawiniona przez twórców. Jest nią oczywiście to, że sezon został skrócony, ponieważ przez pandemię koronawirusza nie udało się nakręcić wszystkich odcinków. Natomiast to, co udało się zrealizować, całkowicie przypadło mi do gustu. Podobają mi się odniesienia do aktualne sytuacji politycznej i społecznej w USA. Pierwszy odcinek (o tym, co by było, gdyby Clinton pokonała Trumpa w wyborach) czy ostatni (o Epsteinie) są przewrotne, inteligentne, zabawne i gorzkie zarazem. Jestem też zachwycony tym, w jaki sposób pokazana została firma, która przejęła kancelarię bohaterów. Sceny z tym związane mają w sobie mocno dystopijny charakter, który po prostu pokochałem. No i oczywiście wątek Memo 618. Podobnie jak w późniejszych sezonach "Żony idealnej" taki motyw przewodni dobrze robi serialowi.
Archer: Dreamland
Ocena: 8
Po pierwszych odcinkach nie do końca byłem przekonany do noirowej stylistyki Los Angeles po II wojnie światowej. Ale kiedy twórcy puścili wodze fantazji i zaczęli bawić się metastrukturą całego serialu, wszystko wskoczyło na właściwe miejsca i bawiłem się lepiej niż w przypadku siódmego sezonu. Do najlepszych odsłon się oczywiście nie umywa, ale ogólnie ósma część przypadła mi do gustu.
Upload (sezon 1)
Ocena: 6
Punkt wyjścia całkiem niezły. Oto świat przyszłości, w którym możliwe jest ładowanie świadomości do wirtualnych światów, dzięki czemu, kiedy ciało umiera, dusza trwa dalej. Jednak pierwszy sezon jest w dużej mierze grochem z kapustą. Jest wątek morderstwa głównego bohatera i związana z tym tajemnica. Jest historia emocjonalnego trójką. Są aspekty związane ze społecznymi i ekonomicznymi implikacjami istnienia nowej technologii. Serial miota się na wszystkie strony i ratują go w zasadzie jedynie sympatyczni bohaterowie oraz fakt, że odcinki są krótkie. Pewnie sięgnę po drugi sezon, ale musi być konsekwentniej poprowadzony, bo nawet jako pulpa na dłuższą metę się nie sprawdzi.
Castlevania (sezon 3)
Ocena: 6
Po drugim sezonie miałem nadzieję, że serial ten będzie się rozwijał. Niestety trzeci sezon daje mi w zasadzie więcej tego samego. Całość składa się z czterech przeplatających się historii, z których każda mogła spokojnie stanowić bazę całego sezonu. Ponieważ funkcjonują równolegle w półgodzinnych odcinkach, to w naturalny sposób prowadzi to do skrótowości, ogólników. Na czym tracą główni bohaterowie, ponieważ wciąż (a jest to już trzeci sezon!) nie zostali właściwie rozbudowani. Większość z nich pozostaje niestety postaciami jednowymiarowymi o potencjale do bycia czymś więcej, ale potencjale niezrealizowanym.
Grace i Frankie (sezon 6)
Ocena: 6
Nie dziwię się, że ten serial powoli dobiega końca. Ale muszę podkreślić, że nie widzę żadnych znaków świadczących o spadku formy twórców. Szósty sezon to całkiem dobra robota, w której znalazło się miejsce na kilka ciekawych historii. Niestety w większości nie są to historie związane z czwórką głównych bohaterów, a z ich dziećmi. Choć pewnie fakt, że tym wątkom poświęca się stosunkowo mało miejsca sprawiał, że ich atrakcyjność rosła. Szósty sezon obejrzałem w miarę szybko, co mimo wszystko oznacza, że wciąż serial ten ma coś w sobie.
Carnival Row (sezon 1)
Ocena: 7
To nie jest dobry serial. A raczej, to jest całkiem niezły serial, który ma sporo wad. Oznacza to, że pozostaje wiele przestrzeni, by poprawić całość. Jednak jego fundament jest zaskakująco solidny. Siłą pierwszego sezonu jest historia Philo i związanymi z jego osobą tajemniczymi morderstwami. Ten wątek wypadł świetnie. Połączenie kryminału, serialu kostiumowego z elementami fantastyki było strzałem w dziesiątkę. Ta mieszanka sprawiła, że wciągnąłem się pochłonąłem całość w ekspresowym tempie.
To, co rozprasza uwagę i ciągnie serial w dół, to inne wątki. W szczególności historia emancypacyjna Imogen wydaje się zbędna. Niektóre z wątków mogłyby być ciekawe, ale ponieważ Philo i morderstwa przyciągały moją uwagę, to tu się trochę marnowały. Kiedy tylko się pojawiały, to przychodziło mi do głowy, że "Carnival Row" powinien być serialem-antologią. Każdy sezon powinien skupiać się na innych mieszkańcach przedstawionego świata i razem tworzyłyby one obraz burzliwej historii tych magicznych krain.
Sukcesja (sezon 1)
Ocena: 4
Jeden z najlepiej ocenianych seriali ostatnich lat. Znalezienie kogoś, kto dał mu mniej niż 8 zdaje się graniczyć z cudem. Dlatego sięgając po "Sukcesję" oczekiwałem naprawdę wiele. Tym bardziej, że w obsadzie jest sporo osób, których karierom kibicuję. Już jednak pierwsze odcinki mocno mnie skonfundowały. Nie potrafiłem znaleźć żadnych powodów, które tłumaczyłyby uniwersalny zachwyt nad tym serialem. Mnie "Sukcesja" kojarzyła się z prestiżowymi telenowelami sprzed lat typu "Dynastia". Rodzinne imperium i walka o władzę nie mają tu ciężaru, jakiego oczekiwałem. Wszystko prowadzone jest w sposób oczywisty bez nawet dozy oryginalności. Z kolejnymi odcinkami było tylko gorzej. Nie podobała mi się forma, a w szczególności natrętna maniera robienia ostrych najazdów na twarze aktorów. Nie zainteresował mnie żaden z bohaterów. Nie przypadł mi do gustu klimat. A sama walka o wpływy nie jest ani szczególnie spektakularna ani makiaweliczna. Temu serialowi podziękuję.
The Boys (sezon 1)
Ocena: 7
Najlepsze w tym serialu były zwiastuny. Pełno w nich szalonych akcji i barwnych postaci. Do tego garść pragmatycznego cynizmu i sporo życiowej ironii. Moja bajka! W samym serialu wszystkie te elementy zostały mocno rozwodnione. Poszczególne odcinki są w większości porządnie zrobione, ale naprawdę fajnych scen mają jedną, może dwie. Na mój gust jest tego zdecydowanie za mało. Twórcom nie do końca udało się również wykorzystać dobrze wszystkich bohaterów. Najgorzej wyszedł na tym Deep, którego story-arc został poprowadzony niechlujnie, kompletnie na odwal. Serial ma jednak ciekawy klimat i intrygująco nakreślony świat. Liczę, że przy drugim sezonie rzecz w pełni rozwinie skrzydła.
McMafia (sezon 1)
Ocena: 8
Już dawno serial dramatyczny tak bardzo mnie nie wciągnął. Jego siłą jest nie tyle sama intryga (choć i ta została poprowadzona całkiem dobrze), a raczej główny bohater. To właśnie jego zmagania nie z wrogami zewnętrznymi, lecz sobą samym, spodobały mi się najbardziej. Alex z pierwszego odcinka to człowiek dobry, szlachetny, lojalny wobec rodziny i swoich bliskich. Sytuacja sprawi, że będzie musiał wkroczyć do świata zbrodni, gdzie gra toczy się o wysoką stawkę. I nagle odkryje, że jest dobry w te klocki. Owszem, popełnia błędny wynikające z braku doświadczenia lub podstawowej wiedzy na temat funkcjonowania kryminalnego świata, ale ma w sobie twardość, która pozwala mu działać nawet pod presją przeciwności. Ma w sobie potencjał, by być znaczącym graczem. I główna walka toczy się właśnie w nim samym, na ile pozwoli, by okoliczności przeciągnęły go na ciemną stronę mocy. Podróż Alexa, jego wewnętrzne zmagania, stanowiły dla mnie największą atrakcję i za każdym razem, kiedy schodziło to na dalszy plan, serial mocno w moich oczach tracił.
Klub Cuervos (sezon 4)
Ocena: 6
Ostatni sezon w sumie był całkiem niezły. Chyba nawet lepszy od poprzedniego. Wątek desperackiej walki z wrogami, którzy niczym sępy krążą nad pozornie zdychającym imperium, został dobrze poprowadzony. Są dramatyczne momenty, trudne wybory, nagłe zwroty akcji, a także trochę humoru. Niestety wrażenie mocno psuje ostatni odcinek, który jest po prostu powodzią cukru i naiwności. Pod koniec trudno już to było wytrzymać.
Star Trek: Picard (sezon 1)
Ocena: 9
To było ryzykowne posunięcie ze strony twórców. Nie poszli bowiem naturalną drogą i nie stworzyli zwykłej kontynuacji "Następnego pokolenia". "Picard" jest zupełnie inną bestią. Jest mroczniejszy, ambiwalentny moralnie, w znacznie większym stopniu od dawnych "Star Treków" eksponuje słabości, wątpliwości targające bohaterów. Ale dzięki temu czyni z nich bardziej heroicznymi. Takie podejście odstręczy wielu tradycjonalistów. Jestem w stanie wyobrazić sobie głosy oburzonych, że to nie jest "Star Trek", lecz jakieś inne SF, które ktoś postanowił sprzedać podpinając się pod sławną markę. Choć jednak klimat serialu jest inny, a bohaterowie mocniej zniuansowani, to jednak twórcom udało się zachować ducha oryginału oraz jego pozytywne przesłanie. A wszystko zostało podane w przemyślanej fabule rozpisanej na 10 rozdziałów tworzących fascynującą opowieść nie tylko o bohaterstwie i człowieczeństwie, ale też o rozliczeniach z przeszłością, o bagażu grzechów, który w końcu trzeba zdjąć z grzbietu. Świetne, dojrzałe, wciągające. Dla tego serialu wykupiłem abonament w Prime Video i nie żałuję.
Czarnobyl
Ocena: 7
W końcu udało mi się obejrzeć serial, którym w ubiegłym roku zachwycał się cały świat. I muszę powiedzieć, że choć uważam go za dobry, to jednak spodziewałem się więcej. To, co najbardziej mi się w nim spodobało, to sposób opowiadania tej historii. Niby twórcy pozwalają sobie na efekciarskie inscenizacje, ale z całej narracji przebija chłód i dystans, jakby sami filmowcy wciąż byli w szoku po tragedii. Jestem pod wrażeniem efektów dźwiękowych, które w wielu miejscach zastępowały muzykę. A także zdjęć sugerujących działanie niewidocznej dla oczu radiacji. Spodobała mi się również gra aktorska. Choć z drugiej strony Harris, Skarsgård czy Watson to nie są nieznane osoby i mogłem się po nich dobrych występów spodziewać.
To, co mnie rozczarowało, to sam zestaw bohaterów, który wydał mi się zbyt schematyczny. Większość postaci spokojnie odnalazłaby się w świecie "Dnia Niepodległości" czy "Parku jurajskiego". Mamy niekompetentnych urzędników, genialnych naukowców, którzy będąc z boku wydarzeń ni stąd ni zowąd ratują sytuację, czy też twardych, gburowatych mężczyzn, którzy robią, co do nich należy, kiedy tylko jest się wobec nich szczerymi. Taki zestaw bohaterów psuł w moich oczach wizerunek całości, sprowadzając go raczej do poziomu solidnej pulpy fabularnej.
Paradise PD (sezon 2)
Ocena: 8
Drugi sezon trzyma poziom pierwszego. I choć znów dominują te same żarty, to jednak twórcy urozmaicili je na tyle, by całość wciąż chciało mi się oglądać. Wiele z odcinków było naprawdę śmiesznych, ale zapamiętam chyba ten, w którym twórcy ostro wzięli się za Disneya. Ten odcinek to dowód na to, że jak twórcy chcą, to potrafią być bezkompromisowi, ostrzy i pomysłowi nie tracąc przy tym nic z charakterystycznego dla siebie poczucia humoru.
Avenue 5 (sezon 1)
Ocena: 6
Są seriale, którym służy tradycyjny model emisyjny, czyli po jednym odcinku w tygodniu. "Avenue 5" do nich nie należy. Pierwszy sezon ewidentnie stanowi całość, a że zrobiony został przy wykorzystaniu dość specyficznego poczucia humoru, to jego porcjowanie wcale serialowi na dobre nie wyszło. Trudno jest bowiem złapać klimat, a niektóre rozwiązania z pierwszych odcinków nabierają sensu dopiero pod koniec sezonu. Gdybym obejrzał to jako całość, sądzę, że oceniałbym ją wyżej. Mimo wszystko serial miał w sobie kilka ciekawych, zabawnych i przewrotnych momentów. Twórcy mogą się też cieszyć, że zamiast nimi ludzie zajmowali się koronawirusem. Gdyby nie pandemia, to w Polsce nie darowanoby reżyserowi Jana Pawła II objawiającego się w gównie.
Archer (sezon 7)
Ocena: 7
Ten sezon spodobał mi się trochę mniej. Hollywoodzka sceneria zamiast wprowadzić nową energię do zużytego schematu, jedynie przytępiła to, co było siłą serialu. Mniej jest tu szaleństwa, mniej absurdu. Poziom sarkazmu niby pozostał niezmieniony, ale jego ostrość czasami nie spełniała moich oczekiwań. Mimo to "Archer" wciąż pozostaje jedną z moich ulubionych rozrywek.
Gentleman Jack (sezon 1)
Ocena: 7
Serial kostiumowy od Anglików mogę brać w ciemno. Rzadko kiedy się zwiodłem. Anne Lister to świetna postać, której potencjału nie zmarnowano. Ba, powiedziałby nawet, że twórcy uczynili ją tak fascynującą, że miałem ochotę na więcej jej przygód. Szczególnie podobały mi się wszystkie sceny jej interakcji z mężczyznami. Po mistrzowsku rozstawia facetów po kątach, kiedy przychodzi do negocjacji. Mam nadzieję, że w drugim sezonie będzie tego więcej.
Paradise PD (sezon 1)
Ocena: 8
Ponieważ jestem fanem "Brickleberry", nie było mowy o tym, bym prędzej czy później nie obejrzał nowego serialu od twórców tamtej niepoprawnej animacji. I nie zawiodłem się. Pierwszych kilka odcinków było naprawdę świetnych, aż płakałem ze śmiechu. Nie dość, że dowcipy były dosadne, to również całkiem inteligentne i pomysłowe. Niestety później już nie było tak dobrze. Okazało się, że twórcy szykując ten serial korzystali z ograniczonej liczby dowcipów, więc w kolejnych odcinkach w zasadzie powtarzają się te same żarty, tylko że w innych konfiguracjach. A jak wiadomo, nawet najśmieszniejszy dowcip powtarzany w kółko przestaje śmieszyć.
Wikingowie (sezon 6, część 1)
Ocena: 6
Ten sezon nie powinien powstać. "Wikingowie" stracili już całą swoją żywotność i nawet wprowadzenie Rusinów niewiele zmieniło. Co nie znaczy, że samo ich dodanie do uniwersum było decyzją błędną. Przeciwnie, to właśnie oni odpowiadali za to, że pierwsza część szóstego sezonu warta jest oglądania. Dlatego też uważam, że o wiele lepiej twórcy zrobiliby kasując "Wikingów" i decydując się na serialowy spin-off poświęcony właśnie burzliwym losom Rusi. Mogłyby się w nim pojawiać postacie znane z oryginalnego sezonu, ale jednocześnie można byłoby z nową energią i świeżością podejść do fascynujących postaci. A tak dobre pomysły rozwodniły się i całość jest ledwie ok.
Alienista
Ocena: 4
To było dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Jestem wielkim fanem literackiego pierwowzoru i przez wiele lat smutno mi było, że podczas gdy inni twórcy podpisują kontrakty z hollywoodzkimi producentami, Caleb Carr był przez nich ignorowany. Kiedy więc dowiedziałem się, że w końcu "Alienista" zostanie zekranizowany, byłem zachwycony. Kiedy poznałem obsadę, byłem jeszcze bardziej zaintrygowany. Niestety już pierwsze odcinku ostudziły mój zapał. Okazało się, że twórcy zrobili z historii bardzo sztampowy kryminał z mało interesującymi bohaterami i jeszcze słabszą otoczką w postaci scenografii i oddania klimatu Nowego Jorku z końca XIX wieku. Serial był dla mnie tak bolesny, że pomiędzy kolejnymi odcinkami musiałem sobie robić miesięczne przerwy. Chciałem jednak zobaczyć go do końca, by mieć pełen obraz masakry, jakiej dokonano na literackim oryginalne. Teraz jedno wiem na pewno: po kontynuację nie sięgnę. Jeśli będzie mnie kusiło, to przeczytam raz jeszcze książkę.
Archer (sezon 6)
Ocena: 8
W końcu udało mi się obejrzeć w całości, po kolei, cały szósty sezon "Archera". I bardzo się cieszę z tego powodu. Twórcy nie stracili nic z pomysłowości i sarkastycznego pazura. Wiele z odcinków radowało moje oczy absurdalnymi sytuacjami, a uszy pełnymi ciętych ripost dialogami. Kocham tego rodzaju humor.
Pokój 104 (sezon 3)
Ocena: 5
Lubię braci Duplass, ale ten serial powinni już skończyć. Chyba że zdecydują się dopuścić do niego nie tylko reżyserów, ale też innych scenarzystów. Bo w przypadku tego sezonu ewidentnie widać, że nawet przy ciekawych punktach wyjścia, gdzie się to wszystko w scenariuszach rozmywało. Pokój 104 powinien być miejscem, w którym może się wydarzyć każdy rodzaj historii: dziwnych, absurdalnych, wzruszających. Niestety większość odcinków trzeciego sezonu okazała się mocno przeciętna, za bardzo podobna do siebie, przez co nie warta była zapamiętania.
Drakula
Ocena: 5
Jestem mocno rozczarowany tym serialem. Liczyłem na to, że ekipa odpowiedzialna za "Sherlocka" będzie w stanie stworzyć coś intrygującego i klimatycznego. Tymczasem silną stroną "Drakuli" jest wyłącznie to, jakich bohaterów przygotowano. Podoba mi się koncepcja wampira, który jest nikim więcej, jak swoistego rodzaju panią Dulską - chce uchodzić za wyrafinowanego człowieka o wykwintnym guście, a w rzeczywistości jest bestią pozbawioną kontroli nad podstawowymi popędami. Jeszcze bardziej spodobała mi się Agatha van Helsing. To kobieta przenikliwa, inteligentna, czasami zbyt pewna siebie. Jest też zdeterminowana o mocno ironicznym poczuciu humoru.
Niestety fabularnie żaden z odcinków mnie nie przekonał. Historia Harkera, który pląta się po zamku Drakuli był głupia i pozbawiona dramaturgii. Ratowała ją wyłącznie rozmowa Agathy z Jonathanem. Podobnie jest w drugim odcinku, gdzie cała galeria interesujących postaci nie ma zbyt wiele okazji zaprezentować się w całej okazałości. I znów nie fabuła, a rozmowa Agathy, tym razem z samym Drakulą, sprawia, że daje się to jakoś oglądać.
Wiele osób narzeka na trzeci odcinek. Nie do końca to rozumiem, bo jedyne, co się zmieniło, to okres i brak rozmowy Agathy z kimś. Sama fabuła jest równie cienka i głupia, co w dwóch pierwszych odcinkach.
OCENA SERIALI OBEJRZANYCH W 2019 ROKU ---> TUTAJ
Ocena: 6 Muszę powiedzieć, że cieszy mnie nowy trend związany z produkcjami kostiumowymi. Seriale takie jak ten czy "Wielka" oraz filmy typu "Emma." porzucają klasyczne podejście do gatunku i świeżo, bez kompleksów, z dużą kreatywnością podchodzą do osadzonych w dawnych czasach opowieści. Jednak w przypadku "Bridgertonów" twórcy posunęli się trochę za daleko. Serial jest straszliwie landrynkowy. Jego kolorystyka i frywolność spłycają tematy, jakie są w nim poruszane. W efekcie niemal żadna z postaci nie jest ciekawa narracyjnie. Wyjątkiem była Lady Featherington, która startowała z pozycji pośmiewiska, a jednak w świetnej kreacji Polly Walker stała się jedyną osobą, w której ujrzałem prawdę o życiu w świecie, w którym pozycja społeczna jest wszystkim.
Stewardesa (sezon 1)
Ocena: 7 Po dwunastu latach grania tej samej postaci aktorowi trudno jest się uwolnić od swojego wizerunku. Jedni próbują odciąć się od niego radykalnie. Inni stawiają na ewolucję. Kaley Cuoco należy do tej drugiej grupy. Jej bohaterka jest bowiem tą samą postacią, którą grała w "Teorii wielkiego podrywu": córka tatusia o skłonności do nadużywania alkoholu i posiadania licznych przelotnych romansów. Tam widzieliśmy zabawne i urocze spojrzenie na taką bohaterkę, w "Stewardesie" akcenty zostały inaczej rozłożony, zmieniając postać w mroczną i mocno przez życie pokiereszowaną. Choć w obu przypadka perypetie, w jakie się wplątuje, są dla widza zabawne. A sam serial? Nie jest to nic więcej niż łatwostrawna pulpa. Została jednak dobrze przyrządzona. Dlatego też film mnie wciągnął, postacie zaciekawiły. Ten serial to lekka rozrywka, która nie ma ambicji bycia czymś więcej. Chyba od czasu pierwszego sezony "Sposoby na morderstwo" nie widziałem równie udanej wariacji tego typu serialu. Niestety atrakcyjność tamtego szybko zbladła. Obawiam się, że z drugim sezonem "Stewardesy" może być podobnie.
Wojownik (sezon 2)
Ocena: 7
Lekkie rozczarowanie. Twórcy niestety zrezygnowali z niemal wszystkiego, za co tak bardzo spodobał mi się pierwszy sezon. Nie ma już campowego klimatu, sucharów i absurdalnych scen akcji. Kompletnie pominięto fajny pomysł ze zmianą języka przy zmianie perspektywy. Drugi sezon "Wojownika" to już klasyczny serial o osobistych perypetiach osób znajdujących się we wrzącym kotle konfliktów rasowych, klasowych, ekonomicznych i politycznych). To wciąż solidna pozycja, ale nie ma już swojego własnego charakterystycznego klimatu.
Archer: Danger Island
Ocena: 7
Odnoszę wrażenie, że twórcom "Archera" przydałaby się świeża krew. Ten sezon jest zabawny, pomysłowy, pełen komediowych momentów i scen akcji. Kanibale i naziści to ciekawa kombinacja. Jednak nie ma w tym owej dynamiki i szaleństwa, jakimi tryskały pierwsze sezony. Wszystko jest w porządku, dokładnie takie, jakie powinno być. Ale w przypadku tak długo realizowanego serialu to już nie wystarcza. Nie ma w tym sezonie niczego, co mówiłoby: warto po niego sięgnąć, zamiast powtórzyć sobie któryś z zabawniejszych wcześniejszych sezonów.
Utopia
Ocena: 6
Cóż, zupełnie nie dziwi mnie fakt, że Amazon skasował serial po pierwszym sezonie. Serial cierpi na częstą ostatnio przypadłość polegającą na skupianie wysiłków na budowaniu świata, zamiast na bohaterach i ich przygodach. Cały czas więc dostajemy nowe cegiełki poszerzające naszą wiedzę na temat spisków, intryg i apokaliptycznych planów. Bohaterowie jednak zamiast być barwnymi, ekscentrycznymi postaciami, których perypetie powinny być zabawne, straszne, fascynujące, są rozgotowanymi kluchami, których losy w ogóle mnie nie interesowały. Fajnych scen było tu jak na lekarstwo, a reszta trzymała jedynie poziom średniej krajowej.
Gambit królowej
Ocena: 7
Choć szachów w tym serialu jest całkiem sporo, to jednak w mojej ocenie, nie jest to opowieść o szachistce. Gra jest tylko egzotycznym atrybutem, który ma za zadanie uatrakcyjnić klasyczną opowieść o dziecięcej traumie i radzeniu sobie w życiu dorosłym z bagażem doświadczeń, których nie do końca się rozumie. Opowieść ta została jednak pokazana w ciekawy, sugestywny sposób, a Taylor-Joy raz jeszcze udowadnia, że jest chyba najlepszą aktorką swojego pokolenia (choć ja wolę ją w "Emmie"). Same szachy zostały zaś pokazane lepiej niż w większości filmów o tej grze. Ale wciąż jest to tylko blady cień tego, czym ta gra jest w rzeczywistości. Niewiele jest tu pracy nad strategią, niemal wszystkie partie kończą się zwycięstwem, no i oczywiście wzmacniany jest obraz szachisty jako antyspołecznej jednostki szalonej, a w każdym razie borderline.
Pokój 104 (sezon 4)
Ocena: 6
Po słabym trzecim sezonie, tym razem było dużo lepiej. Oczywiście nie wszystkie odcinki są równie udane, ale kilka pierwszych można spokojnie uznać za należące do grupy najlepszych w całym serialu. Sezonowi dobrze też zrobiła różnorodność tematyczna. Pomieszczenie tym razem stało się inspiracją dla wielu dziwnych, interesujących historii, które nie były powtarzanym w kółko schematem.
Ktoś musi umrzeć
Ocena: 6
Ciekawe spojrzenie na czasy dyktatury Franco. Twórcy serialu na przykładzie jednej rodziny zdołali nakreślić obraz reżimu, w którym odmienność (polityczna, seksualna, a nawet narodowościowa) może być (a najczęściej jest) traktowana jako przestępstwo. Do tego mamy klasyczne telenowelowe poplątanie wątków, co budowało interesującą historię. Dlatego też czuję niedosyt. W tym przypadku trzy niespełna godzinne odcinki to zdecydowanie za mało. Kiedy serial dobiegał końca, nie mogłem w to uwierzyć. Naprawdę liczyłem, że wątki, które mnie najbardziej zainteresowały, będą bardziej rozbudowane.
Des
Ocena: 7
Brytyjskie miniseriale przyzwyczaiły mnie do tego, że poniżej pewnego poziomu przyzwoitości nie schodzą. I "Des" tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Jednak jego siłą są przede wszystkim znakomite kreacje aktorskie. To na nich stoi cały projekt. Kiedy bowiem przyjrzeć się fabule z pewnego dystansu, jasnym staje się, że nie jest ona szczególnie rozbudowana. Faza śledztwa w wielu angielskich kryminałach prezentowana była dużo lepiej. Interakcje policjanta z przestępcą byłyby mało atrakcyjne, gdyby nie aktorzy. Zaś wątek pisarza jest kompletnie zbędny i pojawia się chyba tylko dlatego, że podstawę scenariusza stanowi jego książka i pewnie autor wynegocjował, by był jedną z kluczowych postaci całego projektu.
Julie and the Phantoms (sezon 1)
Ocena: 7
Przyjemne zaskoczenie. Po serial sięgnąłem, ponieważ miałem ochotę na coś niezobowiązującego, co pozwoliłoby mi przyjemnie spędzić czas bez większego zaangażowania. Ku mojemu zdumieniu serial kompletnie mnie wciągnął. Jest naprawdę lekki, miły i przyjemny. Połączenie muzyki i nastoletnich problemów wyszło twórcom doskonale, a bohaterowie są na tyle sympatyczni, że chętnie w ich towarzystwie spędziłem czas. Pomogło również to, że odcinki nie są zbyt długie i że więcej miejsca twórcy poświęcili bohaterom niż budowaniu świata, co jest miłą odmianą.
Suburra (sezon 2)
Ocena: 7
Choć oceniam drugi sezon tak samo jak pierwszy, to jednak sprawił mi on trochę więcej frajdy. Oglądając go miałem skojarzenia z "OZ". Bohaterowie obu seriali są więźniami okoliczności. W "Suburrze" tylko symbolicznie, ale żadna z postaci nie jest zdolna odejść z tego świata i zacząć nowe życie, choć większość z nich marzy wyłącznie o wolności. "Suburrę" i "OZ" łączy też fatalizm. W obu nadzieja jest źródłem porażki. Dopóki bohaterom jej brakuje, dopóty rzeczy jakoś się układają. Kiedy jednak pojawia się uczucie, coś innego wykraczającego poza brutalną realność, wtedy zaczynają się problemy, pojawia ból i cierpienie. To właśnie sprawia, że serial ten mi się wciąż podoba i już ostrzę sobie zęby na część trzecią.
The Boys (sezon 2)
Ocena: 7
Drugi sezon "The Boys" trzyma poziom pierwszego, co jest zarówno dobrą jak i złą wiadomością. Dobrą, bo oznacza, że wciąż fajnie się go ogląda. Złą, bo pierwszy sezon daleki był od ideału i twórcy nie poprawili się w tym zakresie. Wciąż szalonych scen jest tu za mało. Są jak rodzynki w drożdżówce: w każdym odcinku jest absolutne minimum niezbędne do tego, by serial można było nazwać odjechanym, ale nic więcej. Wątek korporacyjny moim zdaniem trochę siadł, a pojawienie się nowej sekty, choć dało kilka fajnych momentów, koniec końców okazuje się być tylko rozstawianiem pionków przed dalszą rozgrywką, którą dopiero zobaczymy. To nieustanne budowanie świata kosztem fabuły czasami bywało trochę męczące.
Lucyfer (sezon 5, część 1)
Ocena: 6
No cóż, szczerze mówiąc, to pierwsze odcinki piątego sezonu stanowią słabe uzasadnienie dla kontynuowania serialu. Wiele pomysłów to bowiem odgrzewanie starych rozwiązań z nowymi postaciami (Michał). Główny wątek miłosny jest taki sobie, a sprawa seryjnego zabójcy zbyt szybko została rozwiązana. Owszem, całość ogląda się bez bólu, ale też nic mnie nie wciągnęło. Jeśli dotrwam do końca serialu, to tylko siłą rozpędu wiedząc, że pozostało już niewiele odcinków.
Drwale
Ocena: 5
Po serial "Drawle" sięgałem z ciekawością. Popkulturowe historie o kolonizacji Ameryki, które docierają do Polski, najczęściej opowiadają o amerykańskiej perspektywie podboju Dzikiego Zachodu w XIX wieku. "Drwale" pokazują coś innego: czasy francuskiej ekspansji kolonialnej pod koniec XVII wieku. To wystarczyło, by pobudzić moją ciekawość. Niestety z każdym kolejnym odcinkiem mój entuzjazm wobec serialu malał. Przeszkadzała mi zbyt duża liczba bohaterów, przez co poszczególne wątki przez brak czasu były opowiadane w sposób skrótowy. Skutkiem tego jest też to, że w zasadzie żadna z postaci nie jest na tyle rozbudowana, by mogła mnie zaciekawić. Jeśli już ktoś zwracał moją uwagę, to nie przez scenariusz a przez grę aktorską. Pod tym względem najefektowniej wypadła Marcia Gay Harden. I naprawdę żałowałem, że granej przez nią postaci nie poświęcono więcej miejsca. Nie wydaje mi się też, by twórcom udało się stworzyć klimat narastającego zagrożenia, niepokojącego odliczania do katastrofy, której zwiastuny widać od pierwszego odcinka, a które wszyscy ignorują zajęci własnymi sprawami. Szkoda, bo temat naprawdę dawał możliwość stworzenia czegoś ciekawego.
Klątwa Ju-on: Początek (sezon 1)
Ocena: 7
Jedno z większych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Po tym, jak na początku roku zobaczyłem strasznie złą nową amerykańską wersję, byłem przekonany, że "Ju-on" powinna trafić na śmietnik. A jednak Japończycy wskrzesili trupa i stworzyli jedną z ciekawszych odsłon liczącej trzy dekady serii. Siłą serialowej "Klątwy" jest nihilistyczny klimat determinizmu. Widzimy ponury świat, w którym złe rzeczy dzieją się na co dzień: morderstwa dzieci, gwałty, przemoc w rodzinie. Na tym tle klątwa nie wyróżnia się. Jest po prostu kolejnym dowodem na to, jak mrocznym i niebezpiecznym miejscem jest świat. Dodatkowy plus mają u mnie twórcy za pomysłowe wykorzystanie noworodka. Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi i będzie utrzymany w podobnym klimacie.
Dom grozy: Miasto Aniołów (sezon 1)
Ocena: 4
Fatalny serial. Odnoszę wrażenie, że nazywanie go "Domem grozy" jest sporym nadużyciem. Niby wątki paranormalne są, a jednak tak, jakby ich nie było. Trudno jest uwierzyć w konflikt Magdy z Santa Muerte, skoro ta druga nic nie robi, a ta pierwsza knuje i tka sieci, ale po pierwszym sezonie wciąż nie sposób zorientować się, o co jej tak naprawdę chodzi. Problemem jest też to, że cały sezon to w zasadzie nic więcej, jak jedna wielka ekspozycja. Twórca ustawia pionki na szachownicy przygotowując się do gry, która dopiero nastąpi. Wolałbym, żeby jednak pionki postawił w pierwszym odcinku, a później zajął się konfliktem. Jedyne, co można pochwalić, to aktorstwo. Niestety trudno mi się było zachwycać czymś, co nie miało pokrycia w opowiadanej historii.
Suburra (sezon 1)
Ocena: 7
Film mi się podobał, więc po serial sięgnąłem z mieszanymi uczuciami. I rzeczywiście jest on inny od kinowego oryginału. Jednak nie znaczy wcale, że jest gorszy. Twórcy dobrze wyczuli, co się sprawdzi w epizodycznej formule. A tym czymś okazało się ciągłe komplikowanie się planów. Po każdym kroku w przód bohaterowie muszą wykonać krok w tył. Sukcesy są przejściowe, podobnie zresztą i porażki. Te ostatnie pełnią swoistą funkcję szczepionek. Jeśli nie zabiją, to wzmacniają tych, którzy je przetrzymają. Podoba mi się zestaw bohaterów. Podoba mi się sposób prowadzenia narracji. Podoba mi się skomplikowana sieć zależności. Pierwszy sezon to dobry start, ale serial ma jeszcze miejsce, by się poprawić.
Will i Grace (sezon 11)
Ocena: 6
Sezon zupełnie niepotrzebny. Większość odcinków jest przyjemna, ale nie ma zbyt wiele naprawdę zabawnych scen do zaoferowania. Droga, którą obierają bohaterowie, średnio do mnie przemawia. Zaś w momentach, kiedy twórcy idą w stronę edukacji i konfrontacji starych wartości z nowymi, jest nawet żenująco. Owszem, miło było znów zobaczyć moich ulubionych bohaterów. Szczerze mówiąc wolę jednak sięgnąć po wczesne sezony, który do dziś mnie bawią, choć znam je na pamięć.
Mrs. America
Ocena: 6
Byłem zaskoczony, kiedy nie zobaczyłem wśród producentów nazwiska Ryana Murphy'ego. "Mrs. America" została zrealizowana według lansowanego przez niego wzorca seriali limitowanych. Polega on na budowaniu wyrazistych bohaterów i opieraniu się na znakomitych kreacjach aktorskich. Sama fabuła ma drugorzędne znaczenie. Można sobie pozwalać na skróty, na brak konsekwentnego prowadzenia wątków, na pozostawianie niektórych tematów w sferze domysłów. "Mrs. America" jest świetna, jeśli chodzi o kreacje aktorskie. Spodobał mi się również pomysł, by różne aspekty dwóch potężnych ruchów ścierających w debacie o prawa kobiet pokazywać przez pryzmat pojedynczych osób. Jednak fascynująca walka o ERA gdzie się rozmywa i szczerze, to ciekawiej temat ten opowiedział John Oliver.
Sprawa idealna (sezon 4)
Ocena: 10
Sezon idealny. No prawie. Ale jego jedyna wada nie jest zawiniona przez twórców. Jest nią oczywiście to, że sezon został skrócony, ponieważ przez pandemię koronawirusza nie udało się nakręcić wszystkich odcinków. Natomiast to, co udało się zrealizować, całkowicie przypadło mi do gustu. Podobają mi się odniesienia do aktualne sytuacji politycznej i społecznej w USA. Pierwszy odcinek (o tym, co by było, gdyby Clinton pokonała Trumpa w wyborach) czy ostatni (o Epsteinie) są przewrotne, inteligentne, zabawne i gorzkie zarazem. Jestem też zachwycony tym, w jaki sposób pokazana została firma, która przejęła kancelarię bohaterów. Sceny z tym związane mają w sobie mocno dystopijny charakter, który po prostu pokochałem. No i oczywiście wątek Memo 618. Podobnie jak w późniejszych sezonach "Żony idealnej" taki motyw przewodni dobrze robi serialowi.
Archer: Dreamland
Ocena: 8
Po pierwszych odcinkach nie do końca byłem przekonany do noirowej stylistyki Los Angeles po II wojnie światowej. Ale kiedy twórcy puścili wodze fantazji i zaczęli bawić się metastrukturą całego serialu, wszystko wskoczyło na właściwe miejsca i bawiłem się lepiej niż w przypadku siódmego sezonu. Do najlepszych odsłon się oczywiście nie umywa, ale ogólnie ósma część przypadła mi do gustu.
Upload (sezon 1)
Ocena: 6
Punkt wyjścia całkiem niezły. Oto świat przyszłości, w którym możliwe jest ładowanie świadomości do wirtualnych światów, dzięki czemu, kiedy ciało umiera, dusza trwa dalej. Jednak pierwszy sezon jest w dużej mierze grochem z kapustą. Jest wątek morderstwa głównego bohatera i związana z tym tajemnica. Jest historia emocjonalnego trójką. Są aspekty związane ze społecznymi i ekonomicznymi implikacjami istnienia nowej technologii. Serial miota się na wszystkie strony i ratują go w zasadzie jedynie sympatyczni bohaterowie oraz fakt, że odcinki są krótkie. Pewnie sięgnę po drugi sezon, ale musi być konsekwentniej poprowadzony, bo nawet jako pulpa na dłuższą metę się nie sprawdzi.
Castlevania (sezon 3)
Ocena: 6
Po drugim sezonie miałem nadzieję, że serial ten będzie się rozwijał. Niestety trzeci sezon daje mi w zasadzie więcej tego samego. Całość składa się z czterech przeplatających się historii, z których każda mogła spokojnie stanowić bazę całego sezonu. Ponieważ funkcjonują równolegle w półgodzinnych odcinkach, to w naturalny sposób prowadzi to do skrótowości, ogólników. Na czym tracą główni bohaterowie, ponieważ wciąż (a jest to już trzeci sezon!) nie zostali właściwie rozbudowani. Większość z nich pozostaje niestety postaciami jednowymiarowymi o potencjale do bycia czymś więcej, ale potencjale niezrealizowanym.
Grace i Frankie (sezon 6)
Ocena: 6
Nie dziwię się, że ten serial powoli dobiega końca. Ale muszę podkreślić, że nie widzę żadnych znaków świadczących o spadku formy twórców. Szósty sezon to całkiem dobra robota, w której znalazło się miejsce na kilka ciekawych historii. Niestety w większości nie są to historie związane z czwórką głównych bohaterów, a z ich dziećmi. Choć pewnie fakt, że tym wątkom poświęca się stosunkowo mało miejsca sprawiał, że ich atrakcyjność rosła. Szósty sezon obejrzałem w miarę szybko, co mimo wszystko oznacza, że wciąż serial ten ma coś w sobie.
Carnival Row (sezon 1)
Ocena: 7
To nie jest dobry serial. A raczej, to jest całkiem niezły serial, który ma sporo wad. Oznacza to, że pozostaje wiele przestrzeni, by poprawić całość. Jednak jego fundament jest zaskakująco solidny. Siłą pierwszego sezonu jest historia Philo i związanymi z jego osobą tajemniczymi morderstwami. Ten wątek wypadł świetnie. Połączenie kryminału, serialu kostiumowego z elementami fantastyki było strzałem w dziesiątkę. Ta mieszanka sprawiła, że wciągnąłem się pochłonąłem całość w ekspresowym tempie.
To, co rozprasza uwagę i ciągnie serial w dół, to inne wątki. W szczególności historia emancypacyjna Imogen wydaje się zbędna. Niektóre z wątków mogłyby być ciekawe, ale ponieważ Philo i morderstwa przyciągały moją uwagę, to tu się trochę marnowały. Kiedy tylko się pojawiały, to przychodziło mi do głowy, że "Carnival Row" powinien być serialem-antologią. Każdy sezon powinien skupiać się na innych mieszkańcach przedstawionego świata i razem tworzyłyby one obraz burzliwej historii tych magicznych krain.
Sukcesja (sezon 1)
Ocena: 4
Jeden z najlepiej ocenianych seriali ostatnich lat. Znalezienie kogoś, kto dał mu mniej niż 8 zdaje się graniczyć z cudem. Dlatego sięgając po "Sukcesję" oczekiwałem naprawdę wiele. Tym bardziej, że w obsadzie jest sporo osób, których karierom kibicuję. Już jednak pierwsze odcinki mocno mnie skonfundowały. Nie potrafiłem znaleźć żadnych powodów, które tłumaczyłyby uniwersalny zachwyt nad tym serialem. Mnie "Sukcesja" kojarzyła się z prestiżowymi telenowelami sprzed lat typu "Dynastia". Rodzinne imperium i walka o władzę nie mają tu ciężaru, jakiego oczekiwałem. Wszystko prowadzone jest w sposób oczywisty bez nawet dozy oryginalności. Z kolejnymi odcinkami było tylko gorzej. Nie podobała mi się forma, a w szczególności natrętna maniera robienia ostrych najazdów na twarze aktorów. Nie zainteresował mnie żaden z bohaterów. Nie przypadł mi do gustu klimat. A sama walka o wpływy nie jest ani szczególnie spektakularna ani makiaweliczna. Temu serialowi podziękuję.
The Boys (sezon 1)
Ocena: 7
Najlepsze w tym serialu były zwiastuny. Pełno w nich szalonych akcji i barwnych postaci. Do tego garść pragmatycznego cynizmu i sporo życiowej ironii. Moja bajka! W samym serialu wszystkie te elementy zostały mocno rozwodnione. Poszczególne odcinki są w większości porządnie zrobione, ale naprawdę fajnych scen mają jedną, może dwie. Na mój gust jest tego zdecydowanie za mało. Twórcom nie do końca udało się również wykorzystać dobrze wszystkich bohaterów. Najgorzej wyszedł na tym Deep, którego story-arc został poprowadzony niechlujnie, kompletnie na odwal. Serial ma jednak ciekawy klimat i intrygująco nakreślony świat. Liczę, że przy drugim sezonie rzecz w pełni rozwinie skrzydła.
McMafia (sezon 1)
Ocena: 8
Już dawno serial dramatyczny tak bardzo mnie nie wciągnął. Jego siłą jest nie tyle sama intryga (choć i ta została poprowadzona całkiem dobrze), a raczej główny bohater. To właśnie jego zmagania nie z wrogami zewnętrznymi, lecz sobą samym, spodobały mi się najbardziej. Alex z pierwszego odcinka to człowiek dobry, szlachetny, lojalny wobec rodziny i swoich bliskich. Sytuacja sprawi, że będzie musiał wkroczyć do świata zbrodni, gdzie gra toczy się o wysoką stawkę. I nagle odkryje, że jest dobry w te klocki. Owszem, popełnia błędny wynikające z braku doświadczenia lub podstawowej wiedzy na temat funkcjonowania kryminalnego świata, ale ma w sobie twardość, która pozwala mu działać nawet pod presją przeciwności. Ma w sobie potencjał, by być znaczącym graczem. I główna walka toczy się właśnie w nim samym, na ile pozwoli, by okoliczności przeciągnęły go na ciemną stronę mocy. Podróż Alexa, jego wewnętrzne zmagania, stanowiły dla mnie największą atrakcję i za każdym razem, kiedy schodziło to na dalszy plan, serial mocno w moich oczach tracił.
Klub Cuervos (sezon 4)
Ocena: 6
Ostatni sezon w sumie był całkiem niezły. Chyba nawet lepszy od poprzedniego. Wątek desperackiej walki z wrogami, którzy niczym sępy krążą nad pozornie zdychającym imperium, został dobrze poprowadzony. Są dramatyczne momenty, trudne wybory, nagłe zwroty akcji, a także trochę humoru. Niestety wrażenie mocno psuje ostatni odcinek, który jest po prostu powodzią cukru i naiwności. Pod koniec trudno już to było wytrzymać.
Star Trek: Picard (sezon 1)
Ocena: 9
To było ryzykowne posunięcie ze strony twórców. Nie poszli bowiem naturalną drogą i nie stworzyli zwykłej kontynuacji "Następnego pokolenia". "Picard" jest zupełnie inną bestią. Jest mroczniejszy, ambiwalentny moralnie, w znacznie większym stopniu od dawnych "Star Treków" eksponuje słabości, wątpliwości targające bohaterów. Ale dzięki temu czyni z nich bardziej heroicznymi. Takie podejście odstręczy wielu tradycjonalistów. Jestem w stanie wyobrazić sobie głosy oburzonych, że to nie jest "Star Trek", lecz jakieś inne SF, które ktoś postanowił sprzedać podpinając się pod sławną markę. Choć jednak klimat serialu jest inny, a bohaterowie mocniej zniuansowani, to jednak twórcom udało się zachować ducha oryginału oraz jego pozytywne przesłanie. A wszystko zostało podane w przemyślanej fabule rozpisanej na 10 rozdziałów tworzących fascynującą opowieść nie tylko o bohaterstwie i człowieczeństwie, ale też o rozliczeniach z przeszłością, o bagażu grzechów, który w końcu trzeba zdjąć z grzbietu. Świetne, dojrzałe, wciągające. Dla tego serialu wykupiłem abonament w Prime Video i nie żałuję.
Czarnobyl
Ocena: 7
W końcu udało mi się obejrzeć serial, którym w ubiegłym roku zachwycał się cały świat. I muszę powiedzieć, że choć uważam go za dobry, to jednak spodziewałem się więcej. To, co najbardziej mi się w nim spodobało, to sposób opowiadania tej historii. Niby twórcy pozwalają sobie na efekciarskie inscenizacje, ale z całej narracji przebija chłód i dystans, jakby sami filmowcy wciąż byli w szoku po tragedii. Jestem pod wrażeniem efektów dźwiękowych, które w wielu miejscach zastępowały muzykę. A także zdjęć sugerujących działanie niewidocznej dla oczu radiacji. Spodobała mi się również gra aktorska. Choć z drugiej strony Harris, Skarsgård czy Watson to nie są nieznane osoby i mogłem się po nich dobrych występów spodziewać.
To, co mnie rozczarowało, to sam zestaw bohaterów, który wydał mi się zbyt schematyczny. Większość postaci spokojnie odnalazłaby się w świecie "Dnia Niepodległości" czy "Parku jurajskiego". Mamy niekompetentnych urzędników, genialnych naukowców, którzy będąc z boku wydarzeń ni stąd ni zowąd ratują sytuację, czy też twardych, gburowatych mężczyzn, którzy robią, co do nich należy, kiedy tylko jest się wobec nich szczerymi. Taki zestaw bohaterów psuł w moich oczach wizerunek całości, sprowadzając go raczej do poziomu solidnej pulpy fabularnej.
Paradise PD (sezon 2)
Ocena: 8
Drugi sezon trzyma poziom pierwszego. I choć znów dominują te same żarty, to jednak twórcy urozmaicili je na tyle, by całość wciąż chciało mi się oglądać. Wiele z odcinków było naprawdę śmiesznych, ale zapamiętam chyba ten, w którym twórcy ostro wzięli się za Disneya. Ten odcinek to dowód na to, że jak twórcy chcą, to potrafią być bezkompromisowi, ostrzy i pomysłowi nie tracąc przy tym nic z charakterystycznego dla siebie poczucia humoru.
Avenue 5 (sezon 1)
Ocena: 6
Są seriale, którym służy tradycyjny model emisyjny, czyli po jednym odcinku w tygodniu. "Avenue 5" do nich nie należy. Pierwszy sezon ewidentnie stanowi całość, a że zrobiony został przy wykorzystaniu dość specyficznego poczucia humoru, to jego porcjowanie wcale serialowi na dobre nie wyszło. Trudno jest bowiem złapać klimat, a niektóre rozwiązania z pierwszych odcinków nabierają sensu dopiero pod koniec sezonu. Gdybym obejrzał to jako całość, sądzę, że oceniałbym ją wyżej. Mimo wszystko serial miał w sobie kilka ciekawych, zabawnych i przewrotnych momentów. Twórcy mogą się też cieszyć, że zamiast nimi ludzie zajmowali się koronawirusem. Gdyby nie pandemia, to w Polsce nie darowanoby reżyserowi Jana Pawła II objawiającego się w gównie.
Archer (sezon 7)
Ocena: 7
Ten sezon spodobał mi się trochę mniej. Hollywoodzka sceneria zamiast wprowadzić nową energię do zużytego schematu, jedynie przytępiła to, co było siłą serialu. Mniej jest tu szaleństwa, mniej absurdu. Poziom sarkazmu niby pozostał niezmieniony, ale jego ostrość czasami nie spełniała moich oczekiwań. Mimo to "Archer" wciąż pozostaje jedną z moich ulubionych rozrywek.
Gentleman Jack (sezon 1)
Ocena: 7
Serial kostiumowy od Anglików mogę brać w ciemno. Rzadko kiedy się zwiodłem. Anne Lister to świetna postać, której potencjału nie zmarnowano. Ba, powiedziałby nawet, że twórcy uczynili ją tak fascynującą, że miałem ochotę na więcej jej przygód. Szczególnie podobały mi się wszystkie sceny jej interakcji z mężczyznami. Po mistrzowsku rozstawia facetów po kątach, kiedy przychodzi do negocjacji. Mam nadzieję, że w drugim sezonie będzie tego więcej.
Paradise PD (sezon 1)
Ocena: 8
Ponieważ jestem fanem "Brickleberry", nie było mowy o tym, bym prędzej czy później nie obejrzał nowego serialu od twórców tamtej niepoprawnej animacji. I nie zawiodłem się. Pierwszych kilka odcinków było naprawdę świetnych, aż płakałem ze śmiechu. Nie dość, że dowcipy były dosadne, to również całkiem inteligentne i pomysłowe. Niestety później już nie było tak dobrze. Okazało się, że twórcy szykując ten serial korzystali z ograniczonej liczby dowcipów, więc w kolejnych odcinkach w zasadzie powtarzają się te same żarty, tylko że w innych konfiguracjach. A jak wiadomo, nawet najśmieszniejszy dowcip powtarzany w kółko przestaje śmieszyć.
Wikingowie (sezon 6, część 1)
Ocena: 6
Ten sezon nie powinien powstać. "Wikingowie" stracili już całą swoją żywotność i nawet wprowadzenie Rusinów niewiele zmieniło. Co nie znaczy, że samo ich dodanie do uniwersum było decyzją błędną. Przeciwnie, to właśnie oni odpowiadali za to, że pierwsza część szóstego sezonu warta jest oglądania. Dlatego też uważam, że o wiele lepiej twórcy zrobiliby kasując "Wikingów" i decydując się na serialowy spin-off poświęcony właśnie burzliwym losom Rusi. Mogłyby się w nim pojawiać postacie znane z oryginalnego sezonu, ale jednocześnie można byłoby z nową energią i świeżością podejść do fascynujących postaci. A tak dobre pomysły rozwodniły się i całość jest ledwie ok.
Alienista
Ocena: 4
To było dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Jestem wielkim fanem literackiego pierwowzoru i przez wiele lat smutno mi było, że podczas gdy inni twórcy podpisują kontrakty z hollywoodzkimi producentami, Caleb Carr był przez nich ignorowany. Kiedy więc dowiedziałem się, że w końcu "Alienista" zostanie zekranizowany, byłem zachwycony. Kiedy poznałem obsadę, byłem jeszcze bardziej zaintrygowany. Niestety już pierwsze odcinku ostudziły mój zapał. Okazało się, że twórcy zrobili z historii bardzo sztampowy kryminał z mało interesującymi bohaterami i jeszcze słabszą otoczką w postaci scenografii i oddania klimatu Nowego Jorku z końca XIX wieku. Serial był dla mnie tak bolesny, że pomiędzy kolejnymi odcinkami musiałem sobie robić miesięczne przerwy. Chciałem jednak zobaczyć go do końca, by mieć pełen obraz masakry, jakiej dokonano na literackim oryginalne. Teraz jedno wiem na pewno: po kontynuację nie sięgnę. Jeśli będzie mnie kusiło, to przeczytam raz jeszcze książkę.
Archer (sezon 6)
Ocena: 8
W końcu udało mi się obejrzeć w całości, po kolei, cały szósty sezon "Archera". I bardzo się cieszę z tego powodu. Twórcy nie stracili nic z pomysłowości i sarkastycznego pazura. Wiele z odcinków radowało moje oczy absurdalnymi sytuacjami, a uszy pełnymi ciętych ripost dialogami. Kocham tego rodzaju humor.
Pokój 104 (sezon 3)
Ocena: 5
Lubię braci Duplass, ale ten serial powinni już skończyć. Chyba że zdecydują się dopuścić do niego nie tylko reżyserów, ale też innych scenarzystów. Bo w przypadku tego sezonu ewidentnie widać, że nawet przy ciekawych punktach wyjścia, gdzie się to wszystko w scenariuszach rozmywało. Pokój 104 powinien być miejscem, w którym może się wydarzyć każdy rodzaj historii: dziwnych, absurdalnych, wzruszających. Niestety większość odcinków trzeciego sezonu okazała się mocno przeciętna, za bardzo podobna do siebie, przez co nie warta była zapamiętania.
Drakula
Ocena: 5
Jestem mocno rozczarowany tym serialem. Liczyłem na to, że ekipa odpowiedzialna za "Sherlocka" będzie w stanie stworzyć coś intrygującego i klimatycznego. Tymczasem silną stroną "Drakuli" jest wyłącznie to, jakich bohaterów przygotowano. Podoba mi się koncepcja wampira, który jest nikim więcej, jak swoistego rodzaju panią Dulską - chce uchodzić za wyrafinowanego człowieka o wykwintnym guście, a w rzeczywistości jest bestią pozbawioną kontroli nad podstawowymi popędami. Jeszcze bardziej spodobała mi się Agatha van Helsing. To kobieta przenikliwa, inteligentna, czasami zbyt pewna siebie. Jest też zdeterminowana o mocno ironicznym poczuciu humoru.
Niestety fabularnie żaden z odcinków mnie nie przekonał. Historia Harkera, który pląta się po zamku Drakuli był głupia i pozbawiona dramaturgii. Ratowała ją wyłącznie rozmowa Agathy z Jonathanem. Podobnie jest w drugim odcinku, gdzie cała galeria interesujących postaci nie ma zbyt wiele okazji zaprezentować się w całej okazałości. I znów nie fabuła, a rozmowa Agathy, tym razem z samym Drakulą, sprawia, że daje się to jakoś oglądać.
Wiele osób narzeka na trzeci odcinek. Nie do końca to rozumiem, bo jedyne, co się zmieniło, to okres i brak rozmowy Agathy z kimś. Sama fabuła jest równie cienka i głupia, co w dwóch pierwszych odcinkach.
OCENA SERIALI OBEJRZANYCH W 2019 ROKU ---> TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz