Seriale 2021
Koło czasu (sezon 1)
Ocena: 4
Nie jestem fanem literackiego pierwowzoru. To znaczy pierwsze tomy mi się podobały, ale w pewnym momencie księgi zmieniły się w niekończące się opisy. Jordan potrafił zmarnować 150 stron na coś, co nie powinno zajmować więcej miejsca niż akapit. Z tego też powodu cyklu nie dokończyłem, a po serialu wiele się nie spodziewałem. Mimo to i tak się rozczarowałem. Twórcy rzekomo są fanami cyklu Jordana, ale po pierwszym sezonie tego nie widać. Wszystko, co stanowiło charakterystyczne elementy literackiego świata Koła Czasu, zostało zmienione. W efekcie serial stał się w bezpłciowym fantasy show z kiepsko zaprezentowanymi głównymi postaciami. Co gorsza, serial kuleje realizacyjnie. Czuć, że na twórców naciskano, by skończyli produkt. Nie rozumiem dlaczego. Prime jest platformą a nie stacją telewizyjną, która musi konkretne godziny wypełnić treścią. Serial spokojnie mógł trafić na nią później, kiedy efekty, montaż, a przede wszystkim fabuła (na którą spory wpływ miała przerwa lockdownowa i to, że po niej jeden z odtwórców głównych ról nie wrócił na plan) będzie dopracowana.
Archer (sezon 12)
Ocena: 8
Czy twórcy "Archera" właśnie wybudzili się ze śpiączki? Tak dobrego sezonu "Archer" nie miał od lat. Znów jest tu pełno energii, świetnych interakcji między bohaterami i doskonale napisanych dialogów. A to właśnie dialogi były tym, co tak bardzo spodobało mi się w pierwszych sezonach. Ewidentnie uproszczenie fabuły i skupienie się na interakcjach pomogło. "Archer" przeżywa drugą młodość i oby trwała jak najdłużej, choć bez Malory to już nie będzie to samo.
Na wodach północy
Ocena: 6
Zauważyłem, że im bardziej męczę się na jakimś serialu, tym większe uznanie ma on wśród krytyków i ogólnej widowni. Nie dziwi mnie więc, że "Na wodach północy" jest przyjęty z wielkim entuzjazmem. Ja dotrwałem do końca wyłącznie dlatego, że serial miał tylko 5 odcinków. Gdyby było ich więcej, przerwałbym oglądanie. "Na mrocznych wodach" pokazuje świat pełen trudu, brudu i ludzkiej deprawacji. Na tę ostatnią wpływ mają nie tylko nasze grzechy i popędy, ale też klasowe rozwarstwienie, które podsyca zepsutą naturę człowieka. Serial jest opowieścią o dwóch jednostkach próbujących przetrwać w tym świecie. Jednostkach, które stanowią tak naprawdę dwie strony tej samej monety. Wszystko jest tu ponure, przez świat po samych bohaterów. I reżyser nie przestaje nam o tym przypominać z uwielbieniem rozciągając sceny w nieskończoność. Dwójka bohaterów zbudowana jest do konfrontacji ze sobą i porównań, ale nic z tego tak naprawdę nie ma w serialu miejsca. Monumentalna budowla skrywa banały i minimum osobistych historii. Dla mnie było to miejscami nie do zniesienia.
Star Trek: Lower Decks (sezon 2)
Ocena: 7
Solidna kontynuacja. Jest sporo humoru, zabawy, przygody. Wszystko podane zostało w atrakcyjnej formie. Serial nie jest zdecydowanie dla dzieci, ale też nie jest to jedna z tych historii "po bandzie". Nie wydaje się więc odstawać od dotychczasowych opowieści z uniwersum "Star Trek", a zarazem wypada lekko i świeżo. Liczę, że trzeci sezon będzie co najmniej równie dobry.
Dziewięcioro nieznajomych
Ocena: 6
Pierwsze kilka odcinków pochłonąłem podczas jednej sesji. Spodobali mi się bohaterowie, spodobał świat przedstawiony. Kiedy jednak fabuła skręciła w stronę rodem z "Old" Shyamalana, mój entuzjazm prysł. Poczułem, że historia za szybko pędzi ku rozwiązaniu, za dużo rzeczy na raz zostało w nią wrzucone, przez co nic w zasadzie nie jest opowiedziane w sposób satysfakcjonujący. O wiele lepiej byłoby, gdyby serial został pomyślany jako opowieść rozłożona na trzy sezony. W pierwszym zobaczylibyśmy wersję idealną, skupioną na dramatach klientów i tylko tu i ówdzie dostalibyśmy znaki, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Drugi sezon powinien być o grupie, w której doszło do śmierci, o której wciąż się wspomina. A dopiero w trzecim sezonie powinniśmy spotkać tych bohaterów i poznać prawdę.
Niewinny
Ocena: 6
Pierwsze cztery odcinki połknąłem za jednym zamachem. Przypominały mi trochę pierwszy sezon "Kto zabił Sarę?". Oto prosta z pozoru historia zaczyna się komplikować. Nikt nie jest tu do końca tym, kim się wydaje. Wypadek staje się elementem zdecydowanie bardziej skomplikowanej historii. I dopóki fabuła pozostaje zagadką, dopóki twórcy odkrywają kolejne elementy układanki, dopóty całość była fascynująca. Niestety w momencie, kiedy zaczęto splatać ze sobą wątki, całość zaczęła tracić swój urok. Z każdym kolejnym odcinkiem męczyłem się coraz bardziej, a ostatni to już było pełne, choć spodziewane, rozczarowanie.
Sprawa idealna (sezon 5)
Ocena: 6
Po fantastycznym czwartym sezonie przyszło mocne obniżenie formy. Rozczarowała mnie przede wszystkim kontynuacja wątku STR Laurie. W czwartym sezonie miał on swoją własną stylistykę, która była świetna. Genialnie sprawdził się też John Larroquette. I jednego i drugiego w piątym sezonie zabrakło. A samo STR Laurie zmieniło się w bezpłciową, anonimową korporację. Pojawiła się nowa prawniczka. Miała świetne wejście, ale później twórcy nie bardzo wiedzieli, co z nią zrobić, więc stała się ozdobą. Pomysł na wątek z Wacknerem były bardzo obiecujący dając możliwość zastanowienie się nad tym, czym tak naprawdę jest prawo i system sprawiedliwości. Ale i ten wątek koniec końców okazał się rozczarowujący.
Archer (sezon 11)
Ocena: 7
Powrót do formy. Czy raczej pewne oznaki powrotu do formy. Do najlepszych sezonów wciąż mu daleko, ale w końcu wrócił stary humor. Było tu więcej zabawnych dialogów, całość miała sporo ikry. Gdy tylko twórcy przestali trwonić siły na zabawy konwencjami, zostało im wystarczająco dużo pomysłów, by bawić widzów. Choć sporo jeszcze jest do naprawy.
Brytania (sezon 3)
Ocena: 6
Kolejny po "Wojowniku" serial, który w pierwszym sezonie zwrócił moją uwagę swoją odmiennością, by w kolejnych zostać sprowadzonym do typowej telewizyjnej pulpy. Zostały intrygi osadzone w pseudohistorycznych scenografiach, ale większość zwariowanych pomysłów narracyjnych mocno stonowano. Divis, Phelan, Cait to już cienie samych siebie. Ze starych postaci najlepiej trzymała się Antedia. Z nowych nabytków żona Aulusa Plautiusa okazała się najciekawsza, ale ceną za to było rozwodnienie postaci Plautiusa. Obejrzałem to siłą rozpędu, ale jeśli czwarty sezon powstanie, to musi się coś zmienić, bym z serialem pozostał.
Archer: 1999
Ocena: 6
Muszę powiedzieć, że dziesiąty sezon "Archera" nie przypadł mi do gustu. Twórcy nie wykorzystali potencjału tkwiącego w zabawach kliszami kina science-fiction. Większość żartów jest zaledwie ok, co w przypadku tego serialu oznacza poważny spadek formy. Do tego wszystkiego zabrakło jakiejś historii, przez co większość odcinków sprawia wrażenie, jakby nie miała większego znaczenia. A to oznacza, że praktycznie nie ma co z niego wspominać.
Cyd Waleczny (sezon 2)
Ocena: 6
To było do przewidzenia. Efekt nowość minął i drugi sezon "Cyda" nie zrobił już na mnie aż takiego wrażenia, jak część pierwsza. Serial szybko wpadł koleiny klasycznej kostiumowej telenoweli. Samo w sobie nie byłoby to poważnym problemem. Niestety drugi sezon ma skromną liczbę odcinków i przy telenowelowej formule historia za szybko się kończy, przez co pozostawia spory niedosyt. Zdecydowanie przydałoby się co najmniej drugie tyle odcinków, by sezon miał ręce i nogi.
Leonardo (sezon 1)
Ocena: 7
Kolejna świetnie przygotowana pulpa. Formą serial przypomina "Sposób na morderstwo" i "Kto zabił Sarę?". Punktem wyjścia jest koniec historii. Kolejne odcinki to odsłanianie wydarzeń z przeszłości, które doprowadziły do obecnej sytuacji. Jak w tamtych serialach, tak i tu osią narracyjną jest zagadka śmierci i pytanie, kto jest za nią odpowiedzialny. I jak w tamtych serialach tak i tu akcenty położone są na relacje, które prezentowane są w dość telenowelowy sposób. Mnie to jednak odpowiadało. Wciągnęła mnie ta historia. Spodobali mi się też bohaterowie. Sam Leonardo jest tu postacią bardzo interesującą. Bo choć jest to w gruncie rzeczy bohater pozytywny, to jednak ma w sobie sporo cech antypatycznych. Serial jest po części historią jego rozwoju wewnętrznego i przepracowywania tego, co może ludzi od niego odstręczać. Bardzo spodobało mi się też to, jak pokazywane są związki. Choć budowane są one na znanym schemacie, to jednak mają w sobie sporo świeżości.
Lucyfer (sezon 5, część 2)
Ocena: 7
Czy twórcy tego sezonu chcieli przekazać, że bez Boga wszystko jest gorsze? Takie odnoszę wrażenie, ponieważ najlepszymi odcinkami są właśnie te, w których postać Boga jest obecna. Oczywiście najbardziej spodobał mi się odcinek musicalowy, ale i ostatnie spotkanie z Bogiem też było super. Z kolei pozostałe odcinki są słabsze, a niektóre po prostu fatalne (ten w całości poświęcony Espinozie wynudził mnie niemiłosiernie). Ogólnie jednak nie było źle, jak na serial, który już dwukrotnie kasowano.
Cudotwórcy
Ocena: 6
Dobry punkt wyjścia, ale jest sporo miejsca na rozwój. Siłą serialu jest barwny zestaw bohaterów, na swój sposób ekscentrycznych i nietuzinkowych, których definiują przede wszystkim ich wady i kompleksy. Jeśli jednak chodzi o humor, to tu efekt jest nierówny. Są rzeczy, które rozśmieszały mnie do łez, ale również takie, które w ogóle na mnie nie działały. Mimo wszystko serial na tyle mnie zainteresował, że z całą pewnością po kolejne jego odsłony sięgnę.
Castlevania (sezon 4)
Ocena: 7
Na koniec serialu twórcy postąpili zgodnie z klasycznym wzorcem kontynuacji, to znaczy dali więcej wszystkiego. A już szczególnie dużo jest krwawej jatki. Ogląda się to nieźle, a niektóre z sekwencji robią naprawdę imponujące wrażenie. Do tego wszystkiego sama historia jest spójniejsza i lepiej poukładana. Poszczególne wątki nie kontrastują zanadto ze sobą ani nie zagarniają dla siebie czasu antenowego. Z tego też powodu tę odsłonę obejrzałem prawie jednym ciągiem.
Kto zabił Sarę? (sezon 2)
Ocena: 7
Niestety to, czego się obawiałem, powoli się ziszcza. Drugi sezon pozbawiony jest wielu elementów, za które polubiłem część pierwszą. Twórcy radykalnie skręcili w stronę klasycznej telenoweli. Pierwszych kilka odcinków było dla mnie pewnym rozczarowaniem. Od czwartego jednak historia znów zaczęła mnie wciągać, więc ostatecznie dałem tę samą ocenę, co sezonowi pierwszemu. Ale to tamten preferuję.
Niezwyciężony (sezon 1)
Ocena: 9
Miła niespodzianka, choć muszę powiedzieć, że na początku nie byłem do niego przekonany. Przez pierwsze kilka odcinków byłem nieco rozbity. Niby wszystko wydawało się w porządku. Niezła historia, interesujący zestaw postaci, pomysłowe rozwiązania wątków dość często stosowanych w historiach komiksowych - to wszystko sprawiało, że trwałem przy serialu. Brakowało mi jednak pewnego elementu spajającego w klimatyczną całość. Wierzyłem jednak, że twórcy mają plan, że to prowadzi do czegoś konkretnego. I nie pomyliłem się. "Niezwyciężony" ma jeden z najbardziej satysfakcjonujących finałów sezonu spośród wszystkich seriali, które widziałem w ostatnim czasie. Spodobała mi się przewrotność fabularna, która z jednej strony pozostaje w zgodzie z tradycją ekranizacji komiksowych, a z drugiej oferuje nam podróż zupełnie inną drogą niż na przykład "The Boys" czy "Utopia".
Co kryją jej oczy
Ocena: 7
To jest ten typ seriali, który ostatnio najbardziej mi odpowiada. Pozornie skomplikowana fabuła, która w gruncie rzeczy jest dość typowym przedstawicielem swojego gatunku. Niezła obsada i w miarę interesujący bohaterowie. Do tego przez większość czasu całość jest opowiada w taki sposób, że wciągnęła mnie ta historia, a jednak nie czułem, bym coś oglądał. Perfekcyjny zabójca czasu. W sam raz do oglądania przed snem.
Nowy wspaniały świat
Ocena: 5
Matko jedyna, to była dopiero masakra edytorem tekstowym. To, co twórcy serialu zrobili z kultową powieścią Huxleya, jest po prostu niewiarygodne. Jeśli ktoś nie wie, że "Nowy wspaniały świat" należy do najważniejszych dzieł SF XX wieku, to po serialu się tego nie dowie. Powieść została sprowadzona do jednego z setki podobnych seriali o ładnych ludziach wplątanych w intrygi polityczne, walkę o władzę i rodzinne tajemnice. I tyle. Jest to pulpa, która na tle konkurencji nie wyróżnia się niczym specjalnym. Nie jest to ani szczególnie wciągające, ani nie ma w sobie tego posmaku wstydliwej przyjemności. Jest to rzecz do bólu przeciętna, której jedynym znakiem rozpoznawczym jest zaskakująco dobra obsada.
Kto zabił Sarę? (sezon 1)
Ocena: 7
Ten serial przypomniał mi, dlaczego kiedyś lubiłem "Sposób na morderstwo". Choć oba seriale mają różny zestaw bohaterów, to jednak formalnie są swoimi kopiami. W obu kluczowym pytaniem jest "Kto zabił". W obu fabuła rozgrywa się na dwóch liniach czasowych: obecnie, kiedy bohaterowie próbują odkryć prawdę, przez co różne sekrety wychodzą na wierzch oraz w okolicach morderstwa, odsłaniając ciąg zdarzeń, których elementem była śmierć. W obu serialach każdy odcinek bazował na istotnych zaskakujących zwrotach akcji i rzucaniu podejrzenia na inną osobę. W obu w każdym odcinku pojawiała się tematycznie powiązana z fabułą piosenka. Kiedy dodać do tego typowy dla latynoskich produkcji sposób opowiadania historii, to dostałem bardzo przyjemny serial, który jest swoistą grzeszną rozrywką, bo artystycznie nie jest to nic szczególnego. Niestety w przypadku "Sposobu na morderstwo" szybko straciłem zainteresowanie, ponieważ w kolejnych sezonach formułę doprowadzono do absurdu. Mam nadzieję, że twórcy "Kto zabił Sarę?" w tym aspekcie nie pójdą tą samą drogą.
Paradise PD (sezon 3)
Ocena: 6
Oj, szybko następuje tu zmęczenie materiału. Twórcy wciąż krąż wokół tych samych żartów rekonfigurując je w nowe formy. Problem w tym, że żart zbyt często powtarzany przestaje śmieszyć. "Paradise PD" nadal miejscami bywa bardzo zabawnym serialem. Niestety, tylko miejscami. Reszta to wyłącznie szum wtórności.
G-Spot (sezon 1)
Ocena: 7
Intrygujące doświadczenie egzystencjalne. "G-Spot" to serial dość specyficzny. Każdy odcinek ma bowiem ok. 10 minut. Całość składa się więc na jednej normalnej długości film. Jednak gdyby był to film, to chyba oceniłbym go oczko niżej. Sekwencyjność w jakiś sposób wypadała na korzyść tego projektu, choć przecież ja obejrzałem go jednym ciągiem. Niezależnie od swojej formy "G-Spot" ma też i inne zalety. Zestaw bohaterów jest całkiem interesujący. W ciekawy sposób pokazane zostało środowisko LGBT, preznetując większość klasycznych (by nie powiedzieć stereotypowych) postaw, ale czyniąc to bez popadania w klisze narracyjne modne jeszcze dekadę wcześniej. U mnie największy plus twórcy serialu mają za wątek walki o władzę. "G-Spot" pokazuje, że nie istotne jest to, gdzie umieszczone jest koryto. Sam fakt jego istnienia sprawia, że dochodzi do walki o to, kto do tego koryta powinien mieć uprzywilejowany dostęp.
Cyd Waleczny (sezon 1)
Ocena: 7
Bardzo hiszpański serial. Jest to więc połączenie widowiska historycznego z wątkami rodem z opery mydlanej. Podobało mi się to, że twórcy nie starają się z tego uczynić wysublimowanego dzieła artystycznego stanowiącego bardziej komentarz do współczesności niż opowieść o wydarzeniach z przeszłości. Twórcy postawili na sposób narracji. Serial więc na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie przeciętnego i pozornego, a jednak nie potrafiłem się od niego oderwać. Podobali mi się bohaterowie, podobało mi się to, jak wykorzystywany był narracyjnie klasyczny wątek dworskiej intrygi. To jeden z tych seriali, po który sięgam dla relaksu.
Wielka (sezon 1)
Ocena: 7
Puryści historyczni powinni trzymać się z dala od tego serialu. Widok czarnoskóry bojarów (którym zachowano słowiańskie imiona) przyprawi ich o apopleksję. Mnie to jednak w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało, więc byłem w stanie cieszyć zaskakująco wartką i inteligentnie opowiadaną historią inicjacyjną niedoświadczonej kobiety o wielkim marzeniach z brutalną rzeczywistością socjo-polityczną. Świetne kreacje aktorskie, pomysłowa fabuła i sporo intersujących obserwacji sprawiły, że oglądanie tego serialu było czystą przyjemnością.
Star Trek: Lower Decks (sezon 1)
Ocena: 7
Ten serial próbuje podpiąć się pod modę na animacje dla dorosłych. Jednak tak naprawdę jedyną atrakcją jest wsadzenie rubasznego i czasami niepoprawnego humoru w kontekst uniwersum Star Treka. Jest to całkiem spory atut. Podoba mi się to, jak garściami twórcy czerpią z bogactwa mitologii co chwilę rzucając odniesienia od któregoś z klasycznych seriali. Sam humor jest w porządku, ale to jednak tylko blada kopia tego, co można było znaleźć w "Brickleberry" lub najlepszych sezonach "Archera". Mimo wszystko mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi.
Brooklyn 9-9 (sezon 6)
Ocena: 8
Ten serial ewidentnie dostał drugie życie, co mnie bardzo cieszy. Większość odcinków okazała się naprawdę bardzo zabawna. A niektóre z pomysłów (jak choćby "uwodzenie" kapitana) spokojnie można uznać za najlepsze w całej historii serialu. Biorąc pod uwagę to, że po czwartym sezonie byłem pełen obaw co do przyszłości, to obecny świetny poziom bardzo mnie cieszy. Oby trwał jak najdłużej.
Midnight, Texas (sezon 2)
Ocena: 5
Dziwię się, że drugi sezon w ogóle powstał. Oglądając kolejne odcinki miałem wrażenie, że wszyscy zdają sobie sprawę, że los serialu jest przesądzony, że czeka go kasacja, więc po co się wysilać. Scenarzyści wykreślają więc kolejne postacie od niechcenia, w ogóle nie obudowując tego ciekawą historią. Główny wątek narracyjny leci siłą rozpędu i nie daje szans na wykazanie się aktorom, choć kilka postaci mogło w tej historii zostać ciekawie pokazanych. Defetyzm czuć w każdej minucie, co niestety nie przełożyło się pozytywne ogólne wrażenie.
Star Trek: Discovery (sezon 3)
Ocena: 7
W trzecim sezonie twórcy postanowili zatrzeć granicę między space operą a operą mydlaną. Więcej miejsce poświecono więc uczuciom, relacjom i egzystencjalnym dylematom niż zagadce wszechświatowej katastrofy sprzed stu lat czy też zagrożeniom związanym z nową potęgą wyrosłą na gruzach Federacji. Na szczęście w większości te emocjonalne wątki zostały na tyle dobrze poprowadzone, że mnie to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Jestem jednak pewien, że wiele osób będzie twórcom takie podejście do serialu mieć za złe.
Wikingowie (sezon 6, część 2)
Ocena: 4
Kompletnie zbędne 10 odcinków kompletnie zbędnego szóstego sezonu. Owszem, znalazło się tu kilka niezłych momentów (koniec Bjorna, bitwy o Wessex), ale to zdecydowanie za mało. Poszatkowane indywidualne wątki w poprzednich sezonach doprowadziły do sytuacji, kiedy jakiekolwiek zakończenia nie mogły przynieść satysfakcji. Twórcy stali się ofiarami obfitości bohaterów, którym nie byli w stanie poświęcić odpowiednio dużo czasu. W efekcie jedynymi jasnymi punktami finałowych odcinków były te, w których rozbrzmiewała muzyka Einara Selvika, jak "Snake Pit Poetry" czy "Vindavia" (choć ta ostatnia nie jest nawet w dziesiątce moich ulubionych utworów Wardruny).
OCENA SERIALI OBEJRZANYCH W 2020 ROKU ---> TUTAJ
Ocena: 4
Nie jestem fanem literackiego pierwowzoru. To znaczy pierwsze tomy mi się podobały, ale w pewnym momencie księgi zmieniły się w niekończące się opisy. Jordan potrafił zmarnować 150 stron na coś, co nie powinno zajmować więcej miejsca niż akapit. Z tego też powodu cyklu nie dokończyłem, a po serialu wiele się nie spodziewałem. Mimo to i tak się rozczarowałem. Twórcy rzekomo są fanami cyklu Jordana, ale po pierwszym sezonie tego nie widać. Wszystko, co stanowiło charakterystyczne elementy literackiego świata Koła Czasu, zostało zmienione. W efekcie serial stał się w bezpłciowym fantasy show z kiepsko zaprezentowanymi głównymi postaciami. Co gorsza, serial kuleje realizacyjnie. Czuć, że na twórców naciskano, by skończyli produkt. Nie rozumiem dlaczego. Prime jest platformą a nie stacją telewizyjną, która musi konkretne godziny wypełnić treścią. Serial spokojnie mógł trafić na nią później, kiedy efekty, montaż, a przede wszystkim fabuła (na którą spory wpływ miała przerwa lockdownowa i to, że po niej jeden z odtwórców głównych ról nie wrócił na plan) będzie dopracowana.
Archer (sezon 12)
Ocena: 8
Czy twórcy "Archera" właśnie wybudzili się ze śpiączki? Tak dobrego sezonu "Archer" nie miał od lat. Znów jest tu pełno energii, świetnych interakcji między bohaterami i doskonale napisanych dialogów. A to właśnie dialogi były tym, co tak bardzo spodobało mi się w pierwszych sezonach. Ewidentnie uproszczenie fabuły i skupienie się na interakcjach pomogło. "Archer" przeżywa drugą młodość i oby trwała jak najdłużej, choć bez Malory to już nie będzie to samo.
Na wodach północy
Ocena: 6
Zauważyłem, że im bardziej męczę się na jakimś serialu, tym większe uznanie ma on wśród krytyków i ogólnej widowni. Nie dziwi mnie więc, że "Na wodach północy" jest przyjęty z wielkim entuzjazmem. Ja dotrwałem do końca wyłącznie dlatego, że serial miał tylko 5 odcinków. Gdyby było ich więcej, przerwałbym oglądanie. "Na mrocznych wodach" pokazuje świat pełen trudu, brudu i ludzkiej deprawacji. Na tę ostatnią wpływ mają nie tylko nasze grzechy i popędy, ale też klasowe rozwarstwienie, które podsyca zepsutą naturę człowieka. Serial jest opowieścią o dwóch jednostkach próbujących przetrwać w tym świecie. Jednostkach, które stanowią tak naprawdę dwie strony tej samej monety. Wszystko jest tu ponure, przez świat po samych bohaterów. I reżyser nie przestaje nam o tym przypominać z uwielbieniem rozciągając sceny w nieskończoność. Dwójka bohaterów zbudowana jest do konfrontacji ze sobą i porównań, ale nic z tego tak naprawdę nie ma w serialu miejsca. Monumentalna budowla skrywa banały i minimum osobistych historii. Dla mnie było to miejscami nie do zniesienia.
Star Trek: Lower Decks (sezon 2)
Ocena: 7
Solidna kontynuacja. Jest sporo humoru, zabawy, przygody. Wszystko podane zostało w atrakcyjnej formie. Serial nie jest zdecydowanie dla dzieci, ale też nie jest to jedna z tych historii "po bandzie". Nie wydaje się więc odstawać od dotychczasowych opowieści z uniwersum "Star Trek", a zarazem wypada lekko i świeżo. Liczę, że trzeci sezon będzie co najmniej równie dobry.
Dziewięcioro nieznajomych
Ocena: 6
Pierwsze kilka odcinków pochłonąłem podczas jednej sesji. Spodobali mi się bohaterowie, spodobał świat przedstawiony. Kiedy jednak fabuła skręciła w stronę rodem z "Old" Shyamalana, mój entuzjazm prysł. Poczułem, że historia za szybko pędzi ku rozwiązaniu, za dużo rzeczy na raz zostało w nią wrzucone, przez co nic w zasadzie nie jest opowiedziane w sposób satysfakcjonujący. O wiele lepiej byłoby, gdyby serial został pomyślany jako opowieść rozłożona na trzy sezony. W pierwszym zobaczylibyśmy wersję idealną, skupioną na dramatach klientów i tylko tu i ówdzie dostalibyśmy znaki, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Drugi sezon powinien być o grupie, w której doszło do śmierci, o której wciąż się wspomina. A dopiero w trzecim sezonie powinniśmy spotkać tych bohaterów i poznać prawdę.
Niewinny
Ocena: 6
Pierwsze cztery odcinki połknąłem za jednym zamachem. Przypominały mi trochę pierwszy sezon "Kto zabił Sarę?". Oto prosta z pozoru historia zaczyna się komplikować. Nikt nie jest tu do końca tym, kim się wydaje. Wypadek staje się elementem zdecydowanie bardziej skomplikowanej historii. I dopóki fabuła pozostaje zagadką, dopóki twórcy odkrywają kolejne elementy układanki, dopóty całość była fascynująca. Niestety w momencie, kiedy zaczęto splatać ze sobą wątki, całość zaczęła tracić swój urok. Z każdym kolejnym odcinkiem męczyłem się coraz bardziej, a ostatni to już było pełne, choć spodziewane, rozczarowanie.
Sprawa idealna (sezon 5)
Ocena: 6
Po fantastycznym czwartym sezonie przyszło mocne obniżenie formy. Rozczarowała mnie przede wszystkim kontynuacja wątku STR Laurie. W czwartym sezonie miał on swoją własną stylistykę, która była świetna. Genialnie sprawdził się też John Larroquette. I jednego i drugiego w piątym sezonie zabrakło. A samo STR Laurie zmieniło się w bezpłciową, anonimową korporację. Pojawiła się nowa prawniczka. Miała świetne wejście, ale później twórcy nie bardzo wiedzieli, co z nią zrobić, więc stała się ozdobą. Pomysł na wątek z Wacknerem były bardzo obiecujący dając możliwość zastanowienie się nad tym, czym tak naprawdę jest prawo i system sprawiedliwości. Ale i ten wątek koniec końców okazał się rozczarowujący.
Archer (sezon 11)
Ocena: 7
Powrót do formy. Czy raczej pewne oznaki powrotu do formy. Do najlepszych sezonów wciąż mu daleko, ale w końcu wrócił stary humor. Było tu więcej zabawnych dialogów, całość miała sporo ikry. Gdy tylko twórcy przestali trwonić siły na zabawy konwencjami, zostało im wystarczająco dużo pomysłów, by bawić widzów. Choć sporo jeszcze jest do naprawy.
Brytania (sezon 3)
Ocena: 6
Kolejny po "Wojowniku" serial, który w pierwszym sezonie zwrócił moją uwagę swoją odmiennością, by w kolejnych zostać sprowadzonym do typowej telewizyjnej pulpy. Zostały intrygi osadzone w pseudohistorycznych scenografiach, ale większość zwariowanych pomysłów narracyjnych mocno stonowano. Divis, Phelan, Cait to już cienie samych siebie. Ze starych postaci najlepiej trzymała się Antedia. Z nowych nabytków żona Aulusa Plautiusa okazała się najciekawsza, ale ceną za to było rozwodnienie postaci Plautiusa. Obejrzałem to siłą rozpędu, ale jeśli czwarty sezon powstanie, to musi się coś zmienić, bym z serialem pozostał.
Archer: 1999
Ocena: 6
Muszę powiedzieć, że dziesiąty sezon "Archera" nie przypadł mi do gustu. Twórcy nie wykorzystali potencjału tkwiącego w zabawach kliszami kina science-fiction. Większość żartów jest zaledwie ok, co w przypadku tego serialu oznacza poważny spadek formy. Do tego wszystkiego zabrakło jakiejś historii, przez co większość odcinków sprawia wrażenie, jakby nie miała większego znaczenia. A to oznacza, że praktycznie nie ma co z niego wspominać.
Cyd Waleczny (sezon 2)
Ocena: 6
To było do przewidzenia. Efekt nowość minął i drugi sezon "Cyda" nie zrobił już na mnie aż takiego wrażenia, jak część pierwsza. Serial szybko wpadł koleiny klasycznej kostiumowej telenoweli. Samo w sobie nie byłoby to poważnym problemem. Niestety drugi sezon ma skromną liczbę odcinków i przy telenowelowej formule historia za szybko się kończy, przez co pozostawia spory niedosyt. Zdecydowanie przydałoby się co najmniej drugie tyle odcinków, by sezon miał ręce i nogi.
Leonardo (sezon 1)
Ocena: 7
Kolejna świetnie przygotowana pulpa. Formą serial przypomina "Sposób na morderstwo" i "Kto zabił Sarę?". Punktem wyjścia jest koniec historii. Kolejne odcinki to odsłanianie wydarzeń z przeszłości, które doprowadziły do obecnej sytuacji. Jak w tamtych serialach, tak i tu osią narracyjną jest zagadka śmierci i pytanie, kto jest za nią odpowiedzialny. I jak w tamtych serialach tak i tu akcenty położone są na relacje, które prezentowane są w dość telenowelowy sposób. Mnie to jednak odpowiadało. Wciągnęła mnie ta historia. Spodobali mi się też bohaterowie. Sam Leonardo jest tu postacią bardzo interesującą. Bo choć jest to w gruncie rzeczy bohater pozytywny, to jednak ma w sobie sporo cech antypatycznych. Serial jest po części historią jego rozwoju wewnętrznego i przepracowywania tego, co może ludzi od niego odstręczać. Bardzo spodobało mi się też to, jak pokazywane są związki. Choć budowane są one na znanym schemacie, to jednak mają w sobie sporo świeżości.
Lucyfer (sezon 5, część 2)
Ocena: 7
Czy twórcy tego sezonu chcieli przekazać, że bez Boga wszystko jest gorsze? Takie odnoszę wrażenie, ponieważ najlepszymi odcinkami są właśnie te, w których postać Boga jest obecna. Oczywiście najbardziej spodobał mi się odcinek musicalowy, ale i ostatnie spotkanie z Bogiem też było super. Z kolei pozostałe odcinki są słabsze, a niektóre po prostu fatalne (ten w całości poświęcony Espinozie wynudził mnie niemiłosiernie). Ogólnie jednak nie było źle, jak na serial, który już dwukrotnie kasowano.
Cudotwórcy
Ocena: 6
Dobry punkt wyjścia, ale jest sporo miejsca na rozwój. Siłą serialu jest barwny zestaw bohaterów, na swój sposób ekscentrycznych i nietuzinkowych, których definiują przede wszystkim ich wady i kompleksy. Jeśli jednak chodzi o humor, to tu efekt jest nierówny. Są rzeczy, które rozśmieszały mnie do łez, ale również takie, które w ogóle na mnie nie działały. Mimo wszystko serial na tyle mnie zainteresował, że z całą pewnością po kolejne jego odsłony sięgnę.
Castlevania (sezon 4)
Ocena: 7
Na koniec serialu twórcy postąpili zgodnie z klasycznym wzorcem kontynuacji, to znaczy dali więcej wszystkiego. A już szczególnie dużo jest krwawej jatki. Ogląda się to nieźle, a niektóre z sekwencji robią naprawdę imponujące wrażenie. Do tego wszystkiego sama historia jest spójniejsza i lepiej poukładana. Poszczególne wątki nie kontrastują zanadto ze sobą ani nie zagarniają dla siebie czasu antenowego. Z tego też powodu tę odsłonę obejrzałem prawie jednym ciągiem.
Kto zabił Sarę? (sezon 2)
Ocena: 7
Niestety to, czego się obawiałem, powoli się ziszcza. Drugi sezon pozbawiony jest wielu elementów, za które polubiłem część pierwszą. Twórcy radykalnie skręcili w stronę klasycznej telenoweli. Pierwszych kilka odcinków było dla mnie pewnym rozczarowaniem. Od czwartego jednak historia znów zaczęła mnie wciągać, więc ostatecznie dałem tę samą ocenę, co sezonowi pierwszemu. Ale to tamten preferuję.
Niezwyciężony (sezon 1)
Ocena: 9
Miła niespodzianka, choć muszę powiedzieć, że na początku nie byłem do niego przekonany. Przez pierwsze kilka odcinków byłem nieco rozbity. Niby wszystko wydawało się w porządku. Niezła historia, interesujący zestaw postaci, pomysłowe rozwiązania wątków dość często stosowanych w historiach komiksowych - to wszystko sprawiało, że trwałem przy serialu. Brakowało mi jednak pewnego elementu spajającego w klimatyczną całość. Wierzyłem jednak, że twórcy mają plan, że to prowadzi do czegoś konkretnego. I nie pomyliłem się. "Niezwyciężony" ma jeden z najbardziej satysfakcjonujących finałów sezonu spośród wszystkich seriali, które widziałem w ostatnim czasie. Spodobała mi się przewrotność fabularna, która z jednej strony pozostaje w zgodzie z tradycją ekranizacji komiksowych, a z drugiej oferuje nam podróż zupełnie inną drogą niż na przykład "The Boys" czy "Utopia".
Co kryją jej oczy
Ocena: 7
To jest ten typ seriali, który ostatnio najbardziej mi odpowiada. Pozornie skomplikowana fabuła, która w gruncie rzeczy jest dość typowym przedstawicielem swojego gatunku. Niezła obsada i w miarę interesujący bohaterowie. Do tego przez większość czasu całość jest opowiada w taki sposób, że wciągnęła mnie ta historia, a jednak nie czułem, bym coś oglądał. Perfekcyjny zabójca czasu. W sam raz do oglądania przed snem.
Nowy wspaniały świat
Ocena: 5
Matko jedyna, to była dopiero masakra edytorem tekstowym. To, co twórcy serialu zrobili z kultową powieścią Huxleya, jest po prostu niewiarygodne. Jeśli ktoś nie wie, że "Nowy wspaniały świat" należy do najważniejszych dzieł SF XX wieku, to po serialu się tego nie dowie. Powieść została sprowadzona do jednego z setki podobnych seriali o ładnych ludziach wplątanych w intrygi polityczne, walkę o władzę i rodzinne tajemnice. I tyle. Jest to pulpa, która na tle konkurencji nie wyróżnia się niczym specjalnym. Nie jest to ani szczególnie wciągające, ani nie ma w sobie tego posmaku wstydliwej przyjemności. Jest to rzecz do bólu przeciętna, której jedynym znakiem rozpoznawczym jest zaskakująco dobra obsada.
Kto zabił Sarę? (sezon 1)
Ocena: 7
Ten serial przypomniał mi, dlaczego kiedyś lubiłem "Sposób na morderstwo". Choć oba seriale mają różny zestaw bohaterów, to jednak formalnie są swoimi kopiami. W obu kluczowym pytaniem jest "Kto zabił". W obu fabuła rozgrywa się na dwóch liniach czasowych: obecnie, kiedy bohaterowie próbują odkryć prawdę, przez co różne sekrety wychodzą na wierzch oraz w okolicach morderstwa, odsłaniając ciąg zdarzeń, których elementem była śmierć. W obu serialach każdy odcinek bazował na istotnych zaskakujących zwrotach akcji i rzucaniu podejrzenia na inną osobę. W obu w każdym odcinku pojawiała się tematycznie powiązana z fabułą piosenka. Kiedy dodać do tego typowy dla latynoskich produkcji sposób opowiadania historii, to dostałem bardzo przyjemny serial, który jest swoistą grzeszną rozrywką, bo artystycznie nie jest to nic szczególnego. Niestety w przypadku "Sposobu na morderstwo" szybko straciłem zainteresowanie, ponieważ w kolejnych sezonach formułę doprowadzono do absurdu. Mam nadzieję, że twórcy "Kto zabił Sarę?" w tym aspekcie nie pójdą tą samą drogą.
Paradise PD (sezon 3)
Ocena: 6
Oj, szybko następuje tu zmęczenie materiału. Twórcy wciąż krąż wokół tych samych żartów rekonfigurując je w nowe formy. Problem w tym, że żart zbyt często powtarzany przestaje śmieszyć. "Paradise PD" nadal miejscami bywa bardzo zabawnym serialem. Niestety, tylko miejscami. Reszta to wyłącznie szum wtórności.
G-Spot (sezon 1)
Ocena: 7
Intrygujące doświadczenie egzystencjalne. "G-Spot" to serial dość specyficzny. Każdy odcinek ma bowiem ok. 10 minut. Całość składa się więc na jednej normalnej długości film. Jednak gdyby był to film, to chyba oceniłbym go oczko niżej. Sekwencyjność w jakiś sposób wypadała na korzyść tego projektu, choć przecież ja obejrzałem go jednym ciągiem. Niezależnie od swojej formy "G-Spot" ma też i inne zalety. Zestaw bohaterów jest całkiem interesujący. W ciekawy sposób pokazane zostało środowisko LGBT, preznetując większość klasycznych (by nie powiedzieć stereotypowych) postaw, ale czyniąc to bez popadania w klisze narracyjne modne jeszcze dekadę wcześniej. U mnie największy plus twórcy serialu mają za wątek walki o władzę. "G-Spot" pokazuje, że nie istotne jest to, gdzie umieszczone jest koryto. Sam fakt jego istnienia sprawia, że dochodzi do walki o to, kto do tego koryta powinien mieć uprzywilejowany dostęp.
Cyd Waleczny (sezon 1)
Ocena: 7
Bardzo hiszpański serial. Jest to więc połączenie widowiska historycznego z wątkami rodem z opery mydlanej. Podobało mi się to, że twórcy nie starają się z tego uczynić wysublimowanego dzieła artystycznego stanowiącego bardziej komentarz do współczesności niż opowieść o wydarzeniach z przeszłości. Twórcy postawili na sposób narracji. Serial więc na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie przeciętnego i pozornego, a jednak nie potrafiłem się od niego oderwać. Podobali mi się bohaterowie, podobało mi się to, jak wykorzystywany był narracyjnie klasyczny wątek dworskiej intrygi. To jeden z tych seriali, po który sięgam dla relaksu.
Wielka (sezon 1)
Ocena: 7
Puryści historyczni powinni trzymać się z dala od tego serialu. Widok czarnoskóry bojarów (którym zachowano słowiańskie imiona) przyprawi ich o apopleksję. Mnie to jednak w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało, więc byłem w stanie cieszyć zaskakująco wartką i inteligentnie opowiadaną historią inicjacyjną niedoświadczonej kobiety o wielkim marzeniach z brutalną rzeczywistością socjo-polityczną. Świetne kreacje aktorskie, pomysłowa fabuła i sporo intersujących obserwacji sprawiły, że oglądanie tego serialu było czystą przyjemnością.
Star Trek: Lower Decks (sezon 1)
Ocena: 7
Ten serial próbuje podpiąć się pod modę na animacje dla dorosłych. Jednak tak naprawdę jedyną atrakcją jest wsadzenie rubasznego i czasami niepoprawnego humoru w kontekst uniwersum Star Treka. Jest to całkiem spory atut. Podoba mi się to, jak garściami twórcy czerpią z bogactwa mitologii co chwilę rzucając odniesienia od któregoś z klasycznych seriali. Sam humor jest w porządku, ale to jednak tylko blada kopia tego, co można było znaleźć w "Brickleberry" lub najlepszych sezonach "Archera". Mimo wszystko mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi.
Brooklyn 9-9 (sezon 6)
Ocena: 8
Ten serial ewidentnie dostał drugie życie, co mnie bardzo cieszy. Większość odcinków okazała się naprawdę bardzo zabawna. A niektóre z pomysłów (jak choćby "uwodzenie" kapitana) spokojnie można uznać za najlepsze w całej historii serialu. Biorąc pod uwagę to, że po czwartym sezonie byłem pełen obaw co do przyszłości, to obecny świetny poziom bardzo mnie cieszy. Oby trwał jak najdłużej.
Midnight, Texas (sezon 2)
Ocena: 5
Dziwię się, że drugi sezon w ogóle powstał. Oglądając kolejne odcinki miałem wrażenie, że wszyscy zdają sobie sprawę, że los serialu jest przesądzony, że czeka go kasacja, więc po co się wysilać. Scenarzyści wykreślają więc kolejne postacie od niechcenia, w ogóle nie obudowując tego ciekawą historią. Główny wątek narracyjny leci siłą rozpędu i nie daje szans na wykazanie się aktorom, choć kilka postaci mogło w tej historii zostać ciekawie pokazanych. Defetyzm czuć w każdej minucie, co niestety nie przełożyło się pozytywne ogólne wrażenie.
Star Trek: Discovery (sezon 3)
Ocena: 7
W trzecim sezonie twórcy postanowili zatrzeć granicę między space operą a operą mydlaną. Więcej miejsce poświecono więc uczuciom, relacjom i egzystencjalnym dylematom niż zagadce wszechświatowej katastrofy sprzed stu lat czy też zagrożeniom związanym z nową potęgą wyrosłą na gruzach Federacji. Na szczęście w większości te emocjonalne wątki zostały na tyle dobrze poprowadzone, że mnie to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Jestem jednak pewien, że wiele osób będzie twórcom takie podejście do serialu mieć za złe.
Wikingowie (sezon 6, część 2)
Ocena: 4
Kompletnie zbędne 10 odcinków kompletnie zbędnego szóstego sezonu. Owszem, znalazło się tu kilka niezłych momentów (koniec Bjorna, bitwy o Wessex), ale to zdecydowanie za mało. Poszatkowane indywidualne wątki w poprzednich sezonach doprowadziły do sytuacji, kiedy jakiekolwiek zakończenia nie mogły przynieść satysfakcji. Twórcy stali się ofiarami obfitości bohaterów, którym nie byli w stanie poświęcić odpowiednio dużo czasu. W efekcie jedynymi jasnymi punktami finałowych odcinków były te, w których rozbrzmiewała muzyka Einara Selvika, jak "Snake Pit Poetry" czy "Vindavia" (choć ta ostatnia nie jest nawet w dziesiątce moich ulubionych utworów Wardruny).
OCENA SERIALI OBEJRZANYCH W 2020 ROKU ---> TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz