Czy to miał być film optymistyczny? Jeśli porównać z "Wszystko za życie", to oczywiście jest nim. W końcu oba są oparte na prawdziwych historiach, ale tym razem główna postać przeżyła (i nawet na chwilę pojawia się w filmie). Jednak mnie "Dzika droga" wcale na duchu nie podniosła. Przeciwnie, wyszedłem z kina mocno zdołowany. Vallée pokazuje bowiem, że próżno szukać sensu, że za rzeczywistością nie kryje się żaden plan, że nasza egzystencja jest podporządkowana ślepemu przypadkowi. Nie ma po co żyć zdrowo. Idiotyzmem jest robienie planów. Gdyby to wszystko miało jakieś znaczenie, to Bobbi wciąż by żyła, a Cheryl zmarłaby na AIDS, przedawkowanie hery, zamordowana przez innych narkomanów lub przez źle wybranego faceta do przypadkowego seksu. A jednak jest odwrotnie. Morał z "Dzikiej drogi" uradować może jedynie hedonistycznych nihilistów lub też protestanckich naiwniaków, którzy sensu w tym chaosie przypadkowych zrządzeń losu widzą dowód predestynacji. Bo te...