The Hangover Part II (2011)
Są dwa rodzaje sequeli. Pierwszy (który lubię) opowiada nową historię ze starymi bohaterami. Drugi (których nie lubię) opowiada tę samą historię, tyle że z nowymi bohaterami (vide: "Dzikie żądze"). W przypadku "Kac Vegas" mamy do czynienia z całkowitym pomieszaniem z poplątaniem. Stara ekipa w tej samej historii, tylko scenografia się zmieniła. Jak można się było spodziewać wyszła kicha. Filmowi brakuje przede wszystkim werwy. Tak bardzo skoncentrowali się na tym, by filmu nie spartaczyć, że zapomnieli nadać mu życia, humoru, energii i dynamiki. Niczym nie zaskakują, wszystko to już było w pierwszej części i do tego zrobione lepiej. Na szczęście część dowcipów wciąż bawi. Pomysł z ladyboy'em przezabawny. Postać Chow wciąż jest najlepsza z całej ekipy. Końcowe zdjęcia też zabawne. Jednak Tyson jest kompletnie niepotrzebny. Scena w studiu tatuażu byłaby zabawna z Melem Gibsonem, nawet z Rourkem, a tak stracono jeden gag (kto wie, kim jest Cassavetes?). Trochę...