Animacje dla dzieci to gatunek, który powinien być najbardziej znienawidzony przez "obrońców moralności", "prawdziwych patriotów", zwolenników kulturowej czystości. Co druga z produkcji (i niemal wszystkie z Hollywood) są katechezami na temat tolerancji, akceptacji różnorodności. I nie inaczej jest ze "Zwierzogrodem". Ba, twórcy nawet się ze swoimi intencjami nie kryją. W filmie znalazły się lekcje poglądowe na temat poprawności politycznej w mowie, akceptacja, a wręcz afirmacja odmienności, negowanie tradycyjnego podziału na role społeczne, które zostaje zastąpione ideą podążania za własnymi pragnieniami/marzeniami. W dobie emigracyjnej fobii narastającej w Europie, której efektem są generalizowane oskarżenia wobec przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu, szczególnie głośno wybrzmiewa wątek nagonki na drapieżników i oskarżania ich o to, że z natury są skorzy do przemocy i w świecie "ofiar" nie są w stanie na dobre się zintegrować.