Oto opowieść o jednym z wielu okrutnych żartów losu, z których nikt się nie śmiał, a który wielu doprowadził do łez. Na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku geje zyskali realną szansę na wywalczenie normalności. Droga była jeszcze daleka, ale po raz pierwszy ujrzeli bramy Raju. Ba, te bramy właśnie się zaczynały przed nimi otwierać. W 1973 roku homoseksualizm wykreślono z DSM (klasyfikacji zaburzeń psychicznych APA). Ameryka coraz tolerancyjniej reagowała na seksualną mniejszość (nie było mowy o akceptacji, oczywiście, zamiast tego otwartą wrogość zastąpiła wystudiowana obojętność i udawana ignorancja). I wtedy pojawił się on: "gejowski rak", "pedalska dżuma". Bramy Raju nie tylko się zamknęły, ale zostały zabarykadowane od środka, a przed nimi ustawiono zasieki, wykopano fosy, zaminowano drogę. Gej stał się współczesnym trędowatym. Był obiektem przerażenia, wrogości. Być gejem oznaczało bycie chodzącym trupem, tykającą bombą i zagrożeniem dla innych. Dać wymrzeć...