"Ostatnie pięć lat" to mocny argument za tym, by zakazać młodym małżeństw. Twórcy pokazują bowiem, że dojrzały związek nie może być oparty na młodzieńczej miłości. I nie chodzi tu wcale o negowanie tego uczucia. Twórcy wyraźnie pokazują, że taka miłość piękna i wspaniała, ale zarazem otumaniając. Zachłystując się sobą nawzajem sprawia, że zakochani są ślepi na świat, na okoliczności, na swoje cechy charakteru. Budowanie związku na takim uczuciu jest proszeniem się o cierpienie. Taka miłość szybko się wypala. Stopniowo rzeczy, na której wcześniej nie zwracało się uwagi, zaczynają nabierać znaczenia: ambicje jednej strony, brak siły przebicia drugiej, bycie w cieniu, świadomość możliwości, które nie uwzględniają partnera... I nagle między dwójką, której nic nie było w stanie rozdzielić, tworzy się przepaść. Związek zostaje wystawiony na test. Dla twórców filmu jest jasne, że małżeństwo można zawrzeć dopiero w momencie szczęśliwego jego zakończenia.