Co jest największym grzechem ojców? Wartości, przekonania w słuszność konkretnych zachowań, wiara w to, jak należy postępować. I jest to grzech przekazywany z ojca na syna, i to wcale nie przez siedem pokoleń, ani nawet siedemdziesiąt siedem, lecz przez wieczność. Ojciec zaraża tą śmiertelną chorobą swoje dzieci, kiedy próbuje je wychować, kiedy świadomie i z premedytacją wpaja im, zasady dobrego życia. I dumą napawa go każde zdarzenie, które jest dowodem na to, że skutecznie swych potomków zaraził. Ale nic na świecie nie wyrządza więcej krzywd, jak właśnie wartości. Bowiem wbrew temu, co (prawie) każdy człowiek głosi, nie ma wartości uniwersalnych. I prędzej czy później musi dojść do ich starcia. Jest to konflikt pozbawiony sensu, ale nieunikniony w świetle epidemii, jaką jest Bóg, Honor, Ojczyzna. Jedynym lekarstwem na tą chorobę jest śmierć. Ci, którzy nie mają tyle szczęścia, muszą szukać placebo, którym jest nadzieja.