Reżyserowi "Z perspektywy Paryża" należą się brawa, za wiarygodne pokazanie środowiska ludzi, którzy sensem swojego życia uczynili kino. Choć "wiarygodne" to chyba nie najlepsze słowo. Obraz nakreślony przez Jeana Paula Civeyraca jest bowiem mocno jednostronny i pokazuje wszystko to, co najbardziej mnie drażni w tym środowisku: zapatrzenie w przeszłość, traktowanie kina w sposób ezoteryczny, z pogardą patrzący na filmy rozrywkowe, ceniący wyłącznie niszowe, zapomniane dzieła. Ich dyskusje prowadzone są na wysokim poziomie abstrakcji, skupiając się przy tym na nic nieznaczących detalach, której jednak w ich rozmowach urastają do rangi świętych artefaktów. Obnoszą się własną wiedzą, jednocześnie wpadając i wpychając innych w depresyjne doły, niszcząc własne i cudze poczucie wartości, stawiając sobie i innym nierealistyczne oczekiwania, które w oczywisty sposób muszą prowadzić do fiaska, które tyko potwierdzi wszystkie prawdy objawione przez nich wygłaszane.