"Kill Your Darling" to film, który każdy powinien zobaczyć. Nie dlatego, że jest to dzieło wyjątkowe, bo nie jest. Ale dlatego, że jest to popis aktorskiego kunsztu najwyższej próby. Michael C. Hall zachwycił mnie tym, jak zagrał Davida. Ta jego desperacka miłość i tragiczna niemożliwość akceptacji faktu, że jest to uczucie jednostronne – udało mu się to tak pokazać, że po prostu łamał mi serce. Scena ostatniego spotkania z Allenem i późniejsza konfrontacja z Lu, to prawdziwe mistrzostwo i szczerze mówiąc, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego nie dostał choćby jednej nominacji. Inni aktorzy też mają swoje pięć minut. Daniel Radcliffe jest świetny, gdy orientuje się, jaką rolę przyszło mu grać w życiu Lu. Dane DeHaan ma kilka wspaniałych momentów. Elizabeth Olsen też błysnęła talentem (choć jej najlepsza scena została z filmu usunięta – dla historii może to i słusznie, ale dla fanów aktorki gorzej, jeśli nie oglądali wersji DVD).