"Pojedynek na głosy" zaczyna się od napisu, że film oparty jest na prawdziwej historii. Szczerze mówiąc nie do końca w to wierzę. Jak dla mnie nowy film reżysera "Goło i wesoło" wygląda raczej jak opowieść inspirowana "Zakonnicą w przebraniu". Co zresztą twórcy sami zauważają i jest w filmie uwzględniona scena, w której bohaterki rzucają tytułem hitu Whoopi Goldberg. W obu mamy dwie liderki chóru o sprzecznych charakterach, jedna jest stateczną tradycjonalistką, druga żywiołową fanką popu i rocka. W obu pojawia się cicha myszka, która ujawnia niesamowity głos. Jest też i bohaterka o dość specyficznym głosie, z którą przez dłuższy czas nie wiadomo co zrobić. W obu na zakończenie jest ważny występ, który daje początek sławie chóru. Jedyna rzecz, która może być oparta na prawdziwej historii, to fakt, że bohaterki nie są zakonnicami, a żonami brytyjskich żołnierzy.